Wątek: Ekstraklasa

Strona 8 z 22 PierwszyPierwszy ... 45678910111218 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 71 do 80 z 216
  1. #71 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Wisła przegrała z Podbeskidziem




    Wisła Kraków przegrała na własnym stadionie 0:1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Gola na wagę trzech punktów zdobył w 27. minucie Juraj Dancik.

    [COLOR="White"]Podbeskidzie bez respektu dla mistrza Polski rozpoczęło sobotni mecz i po 45 min. prowadziło w pełni zasłużenie. Już w 5. min. "Górale" mogli zdobyć gola. Bardzo groźnie pod bramką Sergeia Pareiki było po wrzutce Sylwestra Patejuka, ale strzał z bliska Lirana Cohena w ostatniej chwili zablokowali obrońcy "Białej Gwiazdy".

    W 27. min. po faulu Dragana Paljica na Sylwestrze Patejuku sędzia podyktował rzut wolny dla Podbeskidzia. Zawodnik z Bielska-Białej wrzucił piłkę na pole karne, najlepiej wyskoczył do niej Juraj Dancik i bramkarz "Białej Gwiazdy" skapitulował.

    Po stracie gola krakowianie ruszyli do zdecydowanego ataku i w 32. min. - po niepotrzebnej zabawie w polu karnym obrońców Podbeskidzia - umieścili piłkę w siatce. Sędzia jednak gola nie uznał ze względu na faul Cezarego Wilka.

    W drugiej połowie inicjatywę mieli krakowianie, ale ich ataki były niemrawe, a jedyną "setkę" wypracowali sobie na sekundy przed końcem mecz. Jednak Junior Diaz nie pokonał w sytuacji sam na sam Richarda Zajaca.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  2. #72 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    ŁKS zdobył Koronę. Na pięści wywalczył trzy punkty




    Podopieczni trenera Michała Probierza zachowali się jak dobry bokser. Walczyli twardo, czekając na okazję do zabójczej kontry. I doczekali się

    [COLOR="White"]Korona znana jest w tym sezonie z bardzo twardej, wręcz ostrej gry. Wiadomo więc było, że trzeba z nią podjąć walkę, by liczyć na korzystny wynik. I tak też zaczęli grę ełkaesiacy. Chwilami byli twardsi od przeciwników, którzy padali z krzykiem na boisko, skarżąc się na faule. A że sędzia Marcin Borski pozwolił na walkę, na boisku od pierwszej minuty było bardzo ciekawie.

    Osłabiony brakiem dwóch podstawowych obrońców ŁKS (za kartki pauzowali Paweł Golański i Piotr Klepczarek), atakował kielczan już przed ich polem karnym, zmuszając do błędów, a przede wszystkim utrudniając wyprowadzenie piłki. Taka taktyka kosztuje jednak mnóstwo sił, dlatego trudno było się spodziewać, że łodzianie są w stanie dłużej utrzymać presing. Ale zanim trochę się cofnęli, mieli dwie szanse na objęcie prowadzenia. Żadna z nich nie była jednak efektem odbioru piłki, ale dobrze rozegranego rzutu rożnego i kontry. Za pierwszym razem kapitalną szansę miał Marek Saganowski, ale z dziesięciu metrów główkował w środek bramki. Później goście przeprowadzili groźną kontrę, ale niepilnowany Marcin Kaczmarek strzelił bardzo lekko.

    Po kwadransie Korona zaczęła opanowywać sytuację, jednak eksperymentalnie ustawiona defensywa ŁKS-u radziła sobie bardzo dobrze. W porównaniu do spotkania z Wisłą Kraków został w obronie tylko Michał Łabędzki. Drugim stoperem był Radosław Pruchnik, na prawej stronie występował Mleden Kaszczelan, a na lewej Bartosz Romańczuk. I właśnie na tym skrzydle łodzianie mieli większe problemy z powstrzymywaniem ataków kielczan. Raz za razem sunęły tamtędy ataki, ale na szczęście pozostali obrońcy dawali sobie radę.

    Korona mogła prowadzić, ale Pavle Velimirović kapitalnie obronił strzał z rzutu wolnego Aleksandara Vukovicia, a w 44. min odbił piłkę kopniętą z bliska przez Macieja Korzyma (po akcji lewą stroną ŁKS). Piłka trafiła jeszcze pod nogi Tomasza Lisowskiego, który miał przed sobą pustą bramkę, ale w nią nie trafił. Już w doliczonym czasie gry odpowiedział na to Pruchnik, który po dośrodkowaniu Sebastiana Szałachowskiego kopnął mocno, ale w róg, gdzie był akurat Zbigniew Małkowski.

    W drugiej połowie wciąż trwała bezpardonowa walka, co zresztą zapowiadał trener LKS Michał Probierz. Jego zawodnicy nie tylko nie odstawiali nóg w twardych wejściach, ale chwilami byli agresywniejsi od przeciwników. Efektem było aż siedem żółtych kartek, jednak opłaciło się.

    Korona miała przewagę optyczną, ale nie potrafiła wykorzystać kilku szans. Dobrze bronił Velimirović, poprawnie spisywali się obrońcy i pomocnicy. I tak jak w derbach ŁKS czekał na swoja okazję. Doczekał się w 74. min. Wtedy błyskawiczną kontrę przeprowadził słabo grający wcześniej Sebastian Szałachowski, podał wzdłuż bramki do Saganowskiemu, któremu wreszcie dopisało szczęście i z bliska nie dał szans Małkowskiemu.

    Zdenerwowani kielczanie rzucili się do ataków. Najbliżej szczęścia byli w 84. min, kiedy mieli rzut wolny z 17 m. Marcin Adamski niepotrzebnie sfaulował rywala, ale Vuković kopnął za wysoko. Sędzia dał Koronie dodatkowe pięć minut, ale skorzystali z tego łodzianie. Po kontrze Saganowski podał do Dariusza Kłusa, a ten lekkim uderzeniem ustalił wynik meczu.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  3. #73 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Znakomity Lech Poznań, niestety tylko zremisował z Legią




    W starciu dwóch najlepszych linii obronnych w polskiej lidze wypadł dość logiczny bezbramkowy remis. Lech miał nad Legią przewagę, po przerwie nawet wyraźną, ale gole nie padły.

    [COLOR="White"]Gdyby spojrzeć na kursy firm bukmacherskich, to nie Wisła Kraków ani Lech Poznań, ale właśnie Legia Warszawa jest faworytem do mistrzostwa w 2012 roku. W tabeli ustępowała ona liderowi Śląskowi Wrocław, ale gdyby wygrała w Poznaniu i dodała jeszcze trzy punkty za zaległy mecz z Zagłębiem Lubin, wyszłaby zdecydowanie na czoło.

    Rywalizacja Lecha z Legią ma długą tradycję i wysoką temperaturę. Legia wiosną przegrała w Poznaniu 0:1, choć trener Maciej Skorża twierdzi, że nie była gorsza. Zrewanżowała się w finale Pucharu Polski w Bydgoszczy - wygrała w rzutach karnych.

    Dla Lecha niedzielny mecz miał olbrzymie znaczenie, gdyby bowiem się potknął, Legia odskoczyłaby mu w tabeli. Biorąc pod uwagę, że uległ już u siebie innego wielkiemu konkurentowi Wiśle, kolejne niepowodzenie postawiłoby go w bardzo złej sytuacji.

    Tamten mecz przypominał właśnie Maciej Skorża. - Krakowianie pokazali nam, jak zdominować Lecha na Bułgarskiej i jak stworzyć tu wiele sytuacji - mówił. Legia sztuki tej jednak nie powtórzyła, a po niezłym początku dawała się chwilami wręcz stłamsić Lechowi. Ten przygwoździł ją serią rzutów rożnych i bogatym repertuarem ich rozegrania. To już nie były tylko akcje zabójczego duetu Semir Stilić - Artjom Rudniew. Trener José Bakero zaryzykował i wpuścił np. niezwykle szybkiego Aleksandara Tonewa, który mógłby z powodzeniem ścigać się ze sprinterami. Bułgar - uważany dotąd za przydatnego jedynie do gry z kontry, a nie ataku pozycyjnego - dodawał dynamiki akcjom Lecha, ale też po jego stratach Legia miała okazje się odgryźć. W 30. minucie Janusz Gol przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem.

    Lech rzucił do ataku wszystkie środki, które miał. Uaktywnili się boczni obrońcy, zwłaszcza Luis Henriquez, czego Legia raczej nie zakładała. Lech dominował, utrzymywał się przy piłce przez 55 proc. czasu gry (nie przez 65 proc., jak w większości innych meczów). Doskonałą okazję strzelecką miał Semir Stilić, który spudłował w końcówce pierwszej połowy.

    "Kolejorz" natrafił na czołową defensywę kraju - mniej bramek od Legii traci w naszej lidze tylko Lech. Od pewnego czasu poznańska defensywa popełnia jednak błędy. Tym razem także to właśnie błąd młodego Marcina Kamińskiego dał Legii okazję, po której skandalicznie spudłował Gol.

    Przewaga gospodarzy rosła wyraźnie z każdą minutą drugiej połowy, aż stała się przygniatająca. Legia cofała się, grała coraz słabiej, as poznańskiej drużyny Artjom Rudniew miał okazję bramkową, która pokazała, że jego nieprawdopodobna skuteczność z początku rundy powoli spada. Łotysz marnował okazje w Gdańsku z Lechią, marnował w Pucharze Polski w Bytomiu, marnował i teraz.

    Ostatnie pięć minut dostarczyło widzom wyjątkowych emocji. Trwała nawałnica Lecha, Legia odpowiadała kontratakami. I najpierw wydawało się, że to ona ma piłkę meczową. To, co zrobił Ivica Vrdoljak po podaniu Michała Żyry, spowodowało jednak, że wszyscy, łącznie z fanami Lecha, złapali się za głowy. Spudłował do pustej bramki z odległości 356 cm (jak podał po meczu Canal+)! Chwilę potem zmarnował drugą świetną okazję. Obydwie - po wyraźnych błędach obrony Lecha. Tej, która straciła najmniej bramek w całej lidze.

    W doliczonym już czasie gry najlepszy na boisku Rafał Murawski posłał to jedno i, mogłoby się zdawać, najważniejsze podanie do Artjoma Rudniewa. Snajper Lecha nie wahał się, wspaniale uderzył z woleja, ale Dusan Kuciak obronił. To on był bohaterem, to on ocalił gości, którzy nie stracili gola w szóstej kolejce z rzędu.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  4. #74 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Pierwsza wyjazdowa wygrana Czarnych Koszul




    Prezes Józef Wojciechowski może być zadowolony ze swoich piłkarzy. Poloniści wygraną z Ruchem wręcz wyszarpali. Triumfowali na wyjeździe po raz pierwszy w tym sezonie.

    [COLOR="White"]Trzy punkty zapewnił im Pavol Sultes, który zdobył tym samym swoją pierwszą bramkę w barwach Polonii. Duży udział przy golu Czecha miał jednak Rafał Grodzicki. W 66. minucie obrońca Ruchu dał się przepchąć Sultesowi w polu karnym, dzięki czemu ten miał przed sobą tylko Peskovicia i trafił do siatki. Do tej sytuacji mogłoby nie dojść, gdyby kilkadziesiąt sekund wcześniej pod bramką Polonii lepiej zachował się Arkadiusz Piech. Snajper Ruchu biegnąc z piłką przez pół boiska miał już przed sobą tylko Gliwę, ale długo zwlekał ze strzałem i chyba z braku sił trafił prosto w golkipera Polonii. To byly najlepsze sytuacje tego meczu.

    Przez całe spotkanie na murawie dominowała walka. Od pierwszych minut pilkarze Zielińskiego odłożyli na bok finezyjną grę i skupiali się głównie na rozbijaniu ataków gospodarzy w środkowej strefie boiska, byli bardzo agresywni i wszystkie akcje stwarzali po szybkich przechwytach. Po strzeleniu bramki skupili się na obronie i korzystny wynik dowieźli do końca.

    Dzięki wygranej poloniści zrównali się punktami z Ruchem i zajmują już siódme miejsce w tabeli. W następnej kolejce czeka ich mecz na własnym boisku z Lechem, Ruch jedzie do Łodzi, gdzie zagra z rozpędzonym ŁKS-em.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  5. #75 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    DECYZJE KOMISJI LIGI Z 2.11.2011

    Anulowana żółta kartka dla Mateusza Bartczaka (Cracovia), jeden mecz dyskwalifikacji dla Błażeja Telichowskiego (KGHM Zagłębie Lubin) oraz Ugochukwu Ukaha (Widzew Łódź)


    - Komisja Ligi postanowiła, iż żółta kartka (piąta w sezonie),
    którą został ukarany zawodnik Cracovii Mateusz Bartczak w doliczonym
    czasie gry drugiej połowy meczu 12. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
    Widzew Łódź-Cracovia, nie będzie wliczana do rejestru napomnień.

    - Zawodnik KGHM Zagłębia Lubin Błażej Telichowski, który w meczu 12.
    kolejki T-Mobile Ekstraklasy PGE GKS Bełchatów – KGHM Zagłębie Lubin
    otrzymał samoistną czerwoną kartkę za faul taktyczny (pozbawienie
    realnej szansy zdobycia bramki) został zdyskwalifikowany na jeden
    mecz T-Mobile Ekstraklasy.

    - Zawodnik Widzewa Łódź Ugochukwu Ukah, który w meczu 12. kolejki
    T-Mobile Ekstraklasy Widzew Łódź – Cracovia otrzymał samoistną
    czerwoną kartkę za faul taktyczny (pozbawienie realnej szansy
    zdobycia bramki) został zdyskwalifikowany na jeden mecz
    T-Mobile Ekstraklasy.

    info: ekstraklasa.org
    Odpowiedz z cytatem  
     

  6. #76 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Podział punktów po słabym meczu




    Po pokonaniu mistrza Polski, w Bielsku-Białej liczono na efektowny występ również w meczu przeciwko Górnikowi. Stało się inaczej. Po stojącym na niskim poziomie spotkaniu, Podbeskidzie uratowało punkt, strzelając wyrównującego gola w 80. minucie. Zespół Adama Nawałki powinien być jednak zadowolony z remisu, bo końcówka meczu należała już do gospodarzy.

    [COLOR="White"]Do przerwy zgromadzeni na stadionie kibice porządnie się wynudzili. Po niemrawym początku meczu, dopiero w 26. minucie publiczność celnym strzałem rozgrzał Liran Cohen. Pomocnik gospodarzy uderzył wprawdzie w sam środek bramki, ale Łukasz Skorupski zamiast złapać piłkę, wybił ją przed siebie. Na szczęście dla zabrzan po chwili naprawił błąd swój błąd. W odpowiedzi strzałem z woleja Richarda Zajaca postraszył Aleksander Kwiek, ale długo nudzący się między słupkami golkiper gospodarzy bez problemu obronił.

    Zanim wracający na boiska ekstraklasy po ponad półtorarocznej banicji w niższych ligach sędzia Piotr Wasielewski zagwizdał po raz ostatni w pierwszej części gry, najlepszą okazję do zdobycia bramki zmarnował Sebastian Ziajka. Pomocnik Podbeskidzia z bardzo dobrej pozycji trafił wprost w ustawionego przy bliższym słupku Skorupskiego.

    Pierwszy kwadrans drugiej połowy przypominał raczej twarde boje o ligowe punkty na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy, niż starcie najbardziej utytułowanego polskiego klubu z niedawnym pogromcą aktualnego mistrza Polski. Mnożyły się niedokładne podania, nieudane rajdy, kuriozalne często zagrania.

    Mało dynamiczna gra uśpiła chyba gospodarzy, bo stracili bramkę bo bardzo prostej akcji Górnika. Pozostawiony bez opieki Mariusz Magiera pognał lewą stroną, otrzymał podanie od Krzysztofa Mączyńskiego i celnie dośrodkował w pole karne. Tam najwyżej wyskoczył Tomasz Zahorski i ładnym strzałem głową pokonał Zajaca. Była 63. minuta meczu.

    Wydawało się, że piłkarze Adama Nawałki do końca meczu utrzymają prowadzenie, bo gospodarze po stracie gola sprawiali wrażenie kompletnie rozbitych. Na szczęście dla bielszczan na sytuację na boisku szybko zareagował trener Robert Kasperczyk. Wprowadzony w 68. minucie Adam Cieśliński już dwanaście minut później mocnym strzałem zapewnił punkt swojemu zespołowi. Przy golu asystował... Magiera, który fatalnie odbił wstrzeloną w pole karne przez Krzysztofa Króla piłkę.

    Do ostatnich minut dominowali piłkarze Podbeskidzia, a w głównych rolach występowali inni rezerwowi. Kilka groźnych akcji przeprowadził Piotr Malinowski, który dryblował, strzelał i celnie dogrywał. Bliski zdobycia gola był też Maciej Rogalski, ale jego uderzenie o pół metra minęło słupek bramki. Kiedy w 91. minucie meczu znakomitej sytuacji nie wykorzystał Sylwester Patejuk, stało się jasne, że ambitnie walczący piłkarze Adama Nawałki wywiozą z Bielska-Białej punkt.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  7. #77 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Polonia Warszawa pokonała Lecha




    Polonia Warszawa pokonała na własnym stadionie Lecha Poznań 1:0. Gola na wagę trzech punktów zdobył w 90. minucie Edgar Cani. Lech w lidze nie strzelił już gola od 296 minut. Po raz ostatni Kolejorz trafił w meczu 10. kolejki z Koroną Kielce. Gola na wagę trzech punktów zdobył wtedy Grzegorz Wojtkowiak.

    [COLOR="White"]Już w 5. minucie Gliwę chciał zaskoczyć Rudniew. Łotysz zdecydował się na uderzenie z 25 metrów, zrobił to jednak za lekko i niecelnie. Powinien był w tej sytuacji podawać do dobrze wybiegającego mu Kriwca. W kolejnych minutach przewagę osiągnęły Czarne Koszule. Nie przekładało się to jednak na groźne sytuacje podbramkowe. W 33. minucie sytuację sam na sam zmarnował Rudniew. Łotysz najpierw ładnie minął Sadloka, ale potem nie trafił w światło bramki. W 42. minucie meczu za faul w środku pola żółtą kartkę obejrzał kapitan Polonii Łukasz Trałka. Nie zagra w następnym meczu z Zagłębiem Lubin.

    Na początku drugiej połowy żadna z drużyn nie potrafiła osiągnąć przewagi. Z czasem to jednak gospodarze zaczęli częściej dochodzić do głosu. Groźnie było w 80. minucie. Po rzucie rożnym piłka trafiła pod nogi Baszczyńskiego, który stał pięć metrów od bramki, ale pogubił się i tylko odegrał piłkę do Wszołka. Strzał rezerwowego został zablokowany. Sześć minut później skontrował Lech. Wojtkowiak dynamicznie wpadł w pole karne, minął dwóch rywali i odegrał do Możdżenia. Młody pomocnik Kolejorza strzelił jednak niecelnie. W 90. minucie Polonia przeprowadziła decydującą akcję meczu. Z lewej strony dośrodkował Wszołek, z powietrza uderzył Sultes, Burić zdołał jeszcze odbić piłkę, ale przy dobitce Caniego był bezradny.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  8. #78 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Horror w Kielcach. PGE GKS Bełchatów ratuje remis w 92. minucie




    Choć piłkarze z Bełchatowa przez ponad godzinę grali z przewagą jednego zawodnika, to tylko zremisowali z Koroną Kielce.

    [COLOR="White"]Podobno siłę drużyny poznaje się po jej wynikach na wyjazdach. Jeśli to prawda, to PGE GKS potentatem nie jest, bo od 14 miesięcy wygrywa tylko w Bełchatowie. Ostatnio jednak wiedzie mu się coraz lepiej, o czym świadczy choćby pechowa porażka w Białymstoku. Jagiellonia strzeliła jedynego gola ze spalonego, a wcześniej sędzia nie podyktował jedenastki dla PGE GKS.

    Później jednak podopieczni trenera Kamila Kieresia pewnie pokonali Zagłębie Lubin, co dawało powody do optymizmu przed spotkaniem w Kielcach. Był on jeszcze większy, gdy spojrzało się na statystyki Korony, która przegrała trzy mecze z rzędu. Ostatnio bogatszy o trzy punkty wyjechał z jej stadionu ŁKS.

    Ale bardzo szybko okazało się, że o przełamanie fatalnej passy będzie bardzo trudno, bo bardziej zmotywowani wyszli na boisko gospodarze. Już w 11. min Łukasz Sapela z najwyższym trudem obronił strzał Macieja Korzyma. Cztery minuty później musiał wyciągać piłkę z siatki po dośrodkowaniu z wolnego Aleksandara Vukovicia i główce Pavola Stano.

    W 27. min miało miejsce wydarzenie, które powinno odmienić losu pojedynku. Grzegorz Lech brutalnie sfaulował Miroslava Bożoka. W obronie kolegi stanął Kamil Kosowski i na boisku - jak to bywa w meczach Korony - doszło do awantury. Sędzia przeczekał zamieszanie, po czym pokazał żółte kartki Lechowi, Kosowskiemu i Jackowi Kiełbowi. Dla tego ostatniego była to już druga kartka, więc musiał zejść z boiska.

    Jednak bełchatowianie bardzo długo nie potrafili tego wykorzystać. Mało tego, stracili drugiego gola po kapitalnym uderzeniu Tomasza Lisowskiego z rzutu wolnego. Piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Nie popisał się Sapela, który interweniował jakoś niemrawo.

    Po przerwie trener Kamil Kiereś postawił wszystko na jedną kartę i szybko wprowadził na boisko dwóch dodatkowych napastników. Ale to kielczanie szybciej stworzyli sobie okazje. Trzy kapitalne szanse zmarnował Michał Zieliński, który przegrał pojedynki z Sapelą. O ile w pierwszej połowie bramkarz PGE GKS mógł interweniować lepiej, to w drugiej spisywał się wyśmienicie. I to on dał kolegom możliwość odrobienia strat.

    Trwało to długo, ale w końcu się udało. Przewaga gości rosła z minuty na minutę. Sygnał do ataku dał Dawid Nowak, który jednak zmarnował świetną szansę. W 62. min Paweł Buzała trafił w poprzeczkę. To zaczęło wymianę ciosów. Bliski podwyższenia wyniku był Stano, ale z bliska nie trafił w bramkę, chwilę wcześnie jego rodak Bożok o pięknym rajdzie kopnął za wysoko. Wreszcie jednak udało się Tomaszowi Wróblowi, który w zamieszaniu skierował piłkę do bramki. Dwie minuty później Zbigniew Małkowski rewelacyjną paradą zapobiegł wyrównaniu po uderzeniu Marcina Żewłakowa.

    Bełchatowianie nie rezygnowali, a nagrody doczekali się w doliczonym czasie gry. Po rzucie rożnym Maciej Mysiak wepchnął piłkę do bramki, załamując kibiców i piłkarzy Korony.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  9. #79 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    ŁKS znów bez Probierza, czyli ŁKS znów rozbity. Ruch znokautował łodzian




    Michał Probierz odszedł - koszmary z przeszłości wróciły - to najlepsze i zarazem najbardziej bolesne podsumowanie sobotniego meczu ŁKS z Ruchem, w którym chorzowianie wbili łodzianom aż cztery bramki. I jak tu nie wierzyć w magiczną różdżkę Probierza?

    [COLOR="White"]Jak na ławce trenerskiej ŁKS poradzi sobie debiutujący w tej roli Tomasz Wieszczycki? Czy nowy szkoleniowiec będzie potrafił trafić do piłkarzy tak, jak jego poprzednik? I wreszcie czy po nieoczekiwanym odejściu Michała Probierza zszokowani ełkaesiacy będą umieli skupić się na grze i pokażą, że ostatnie lepsze wyniki ŁKS to nie tylko zasługa obecnego już trenera Arisu? To główne pytania, na które miał odpowiedzieć sobotni mecz łodzian z Ruchem Chorzów.

    Już od pierwszych minut wyraźnie było widać, że odpowiedzi pozytywne dla gospodarzy raczej nie będą. Osieroceni ełkaesiacy już w 7. min stracili bramkę. Jej autorem był Piotr Stawarczyk, który wykorzystał precyzyjne dośrodkowanie z rzutu rożnego Marka Zieńczuka. W sytuacji tej nie popisał się Dariusz Kłus, dla którego upilnowanie mało zwrotnego stopera Ruchu okazało się zadaniem zbyt trudnym.

    Na kolejną sytuację bramkową trzeba było czekać do 15. minuty, gdy przed szansą doprowadzenia do remisu stanął Marcin Mięciel. Po ciekawie - choć nieco szczęśliwie - rozegranym aucie piłka trafiła na 12 metr pod nogi doświadczonego napastnika, ale zamiast wylądować w bramce poleciała kilka metrów nad nią. Pięć minut później w walce o górną piłkę powalczyli Radosław Pruchnik i niższy o blisko 15 cm Arkadiusz Piech. Obrońca łodzian nie trafił w piłkę, co stworzyło okazję dla chorzowian. Dwójkowa akcja Piecha z Zieńczukiem skończyła się jednak nieporozumieniem.

    W 25. min powinno być 1:1. Bardzo ładną kontrę łodzian zmarnował jednak Sebastian Szałachowski, który po płaskim dośrodkowaniu Marcina Kaczmarka nie trafił do pustej bramki (Michal Pesković pilnował krótkiego słupka). Fakt, że Szałachowski był naciskany przez Łukasza Burligę w ogóle go nie tłumaczy.

    Kilka minut później doszło do najbardziej kontrowersyjnej sytuacji w pierwszej połowie, gdy w zamieszaniu pod polem karnym Ruchu zdezorientowany Pesković ciągnął za koszulkę Marka Saganowskiemu, który chwilę później upadł na murawę. Czy dlatego, że wyraźnie pomógł mu w tym bramkarz chorzowian, czy dlatego, że napastnik łodzian postanowił nieco pomóc sam sobie? Trudno stwierdzić jednoznacznie. Sędzia uznał jednak, że bliższa prawdy jest druga wersja.

    Chwilowy zryw ełkaesiaków skończył się bardzo szybko, a do końca pierwszej połowy na boisku dzielili i rządzili goście. Już w kolejnej akcji prowadzenie Ruchu mógł podwyższyć Arkadiusz Piech, ale jego groźny strzał z linii pola karnego wybronił Pavle Velimirović. Przez 26-letniego napastnika przechodziła praktycznie każda groźniejsza akcja chorzowian. Były zawodnik m.in. Widzewa ponownie blisko szczęścia był w 41. min, ale znów górą był bramkarz łodzian. Po rzucie rożnym na listę strzelców ponownie mógł wpisać się Stawarczyk, który znów okazał się sprytniejszy od Kłusa. Wybita przez gospodarzy piłka wylądowała jednak poza boiskiem. Tym razem rzut rożny chorzowian zakończył strzał Marcina Janoszki, którego bomba zatrzymała się dopiero na słupku. Tuż przed przerwą łodzianom pomogła poprzeczka. Gdyby uderzenie Zieńczuka z około 25 metrów poleciało nieco niżej, bylibyśmy świadkami być może najpiękniejszej bramki kolejki.

    Choć pierwsza połowa nie stała na wysokim poziomie, to jednak zdecydowanie lepszym zespołem był Ruch, który grał dojrzale i z pomysłem. Przebieg gry w dużej mierze ustawiła szybko zdobyta bramka, choć z drugiej strony, gdyby nie wpadła ona w 7. min, to pewnie wpadłaby kilka minut później. Z kolei piłkarze ŁKS biegali po boisku bez ładu i składu. Widać było, że ostatnich klubowych zawirowań nie potrafili zostawić w szatni.

    Dobitnie pokazała to druga połowa, którą rozpoczęli równie słabo. W 50. min bramkę na 2:0 zdobył drugi ze stoperów - Rafał Grodzicki, a drugą asystę zaliczył Zieńczuk.

    Zagubiony ŁKS, w którym brakowało choćby jednego zawodnika (a może trenera?), który wstrząsnąłby drużyną, był bezradny. Wprowadzeni przez Wieszczyckiego zmiennicy - Marcin Smoliński i Maciej Bykowski - niczego w tej sprawie nie zmienili. Z kolei grający na luzie Ruch spokojnie czekał na swoje okazje. I je wykorzystywał. Kibicami na stadionie wstrząsnęło 100 sekund między 64 a 66 minutą. Najpierw pięknym strzałem z woleja Velimirovicia pokonał Piech, któremu bramka tego dnia się po prostu należała (duży udział przy golu ponownie miał Zieńczuk), a chwilę później sztuki tej dokonał Paweł Abbott.

    ŁKS leżał na deskach, z których najchętniej by się nie podnosił. A że Ruch nie chciał tez dobijać leżącego rywala, do końca spotkania nic wielkiego już się nie działo. Oczekujący na końcowy gwizdek sędziego najbardziej wytrwali kibice gospodarzy mogli sobie powspominać początek sezonu, gdy ich ulubieńców rozbijał Lech Poznań (5:0) i Śląsk Wrocław (4:0). Wówczas na przebudzenie ełkaesiaków i ich pierwszą w sezonie wygraną trzeba było czekać do szóstej kolejki, czyli debiutu Michała Probierza. Ile przyjdzie czekać tym razem?

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  10. #80 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Żenujący spektakl na PGE Arenie. Lechia Gdańsk wciąż w sidłach bezradności




    Piłkarze Lechii i Widzewa nie zrobili prawie nic, aby spotkanie pomiędzy nimi na dłużej zapadło w pamięci kibicom obu zespołów. Wręcz przeciwnie - o takim "spektaklu" jak najszybciej wypada zapomnieć. Zawodników żegnały przeraźliwe gwizdy kilkunastu tysięcy fanów.

    W Widzewie w porównaniu do ostatniego zwycięskiego 1:0 meczu z Cracovią nie zagrali pauzujący za czerwoną kartkę stoper Ugochukwu Ukah oraz Igor Alves, który zasiadł na ławce rezerwowych. W ich miejsce pojawili się Dudu i Piotr Mroziński. Z kolei w Lechii trener Tomasz Kafarski za Freda Bensona i Lewona Hajrapetjana wstawił Josipa Tadicia i Piotr Wiśniewskiego.

    W tym sezonie Lechia nie grzeszy skutecznością. W 12. poprzednich spotkaniach gdańszczanie zdobyli tylko sześć goli (równie mierny dorobek ma ostatnia w tabeli Cracovia). Prawdziwy kataklizm nastąpił w sześciu ostatnich meczach, w których zespół Kafarskiego zdołał jedynie raz trafić do siatki. Uczynił to 16 października w wyjazdowej potyczce z Zagłębiem Lubin Marcin Pietrowski.

    Bilans tych występów również jest kiepski. Biało-zieloni przegrali trzy mecze, dwa zremisowali i tylko w jednym wywalczyli trzy punkty. Ostatniego gola na PGE Arenie Gdańsk gospodarze strzelili 12. września - jego autorem był Piotr Wiśniewski.

    Pierwszy przed szansą przełamania tej fatalnej passy stanął w 23. minucie Abdou Traore, który z 20 metrów posłał piłkę obok słupka. Generalnie w pierwszej, słabej połowie, lepsze wrażenie sprawiali goście. Gospodarze grali nieporadnie, mieli mnóstwo niecelnych zagrań i ani razu nie zagrozili bramce Macieja Mielcarza.

    Trochę lepiej radzili sobie łodzianie. W 5. minucie, groźną akcję prawą stroną przeprowadził Adrian Budka, ale defensorzy Lechii zażegnali niebezpieczeństwo. Z kolei w 17. minucie Mindaugas Panka oddał pierwszy celny, ale słaby strzał na bramkę gospodarzy. W 31. minucie efektownym rajdem zakończonym nieznacznie niecelnym uderzeniem popisał się Souheil Ben Radhia.

    Drugą połowę rozpoczęli gdańszczanie od mocnego uderzenia. Najpierw po kombinacyjnej akcji Traore z Tadiciem Mielcarza starał się zaskoczyć Paweł Nowak, a za chwilę bramkarz Widzewa musiał interweniować po strzale Wiśniewskiego. W 53. minucie ten ostatni znalazł się sam przez golkiperem rywali, ale zbyt lekko uderzył piłkę.

    Animusz biało-zielonych szybko się jednak wyczerpał. Do głosu powoli zaczęli dochodzić goście, którzy groźnie kontratakowali; przy takich akcjach gości wślizgami ratowali sytuację Siergiejs Kożans i Łukasz Surma. W rewanżu w dogodnej sytuacji fatalnie spudłował Wiśniewski, a wprowadzony po przerwie Fred Benson zwlekał w 77. minucie ze strzałem i dał się ubiec obrońcom gości.

    W doliczonym czasie gry po rzucie rożnym o zwycięstwie gości mógł przesądzić Krzysztof Ostrowski, który nie wykorzystał jednak świetnej okazji.

    Był to szósty w tym sezonie mecz Lechii na PGE Arenie Gdańsk. Jednak kiepska passa gospodarzy miała wpływ na frekwencję - spotkanie z Widzewem obejrzało najmniej widzów ze wszystkich rozegranych do tej pory potyczkach na tym obiekcie. W końcówce spotkania kibice gospodarzy, mając już dość nieporadnych zagrań swoich zawodników, głośno zaczęli domagać się rezygnacji treneraKafarskiego.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

Strona 8 z 22 PierwszyPierwszy ... 45678910111218 ... OstatniOstatni
Informacje o wątku
Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Tagi dla tego wątku

Zobacz tagi

Bookmarks
Bookmarks
Uprawnienia umieszczania postów
  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •