Słabe derby
Wielbiciele gry defensywnej opuszczali w piątek Łazienkowską zadowoleni. Ci, którzy liczyli na widowisko - zawiedzeni. Legia zremisowała bezbramkowo z Polonią po meczu, o którym za kilka tygodni, mało kto będzie pamiętał.
- No cóż... gramy dalej - skomentował spotkanie po końcowym gwizdku spiker. Nawet on był zniesmaczony tym, co w piątek obejrzało 29017 kibiców. To ligowy rekord na nowym stadionie przy Łazienkowskiej. Wcześniej 25 tys. widzów oglądało jesienny mecz z Wisłą.
Najlepszy w Legii był Artur Jędrzejczyk. I to nie z powodu lecących co chwilę w pole karne rywali dośrodkowań, bo prawy obrońca Legii rzadko przebiegał linię środkową boiska. Ale na swojej stronie obrony skutecznie zatrzymywał ataki gości. Tyle musiało wystarczyć, by w piątkowy wieczór wpaść w oko.
Legioniści w piątek niemiłosiernie się męczyli. Do tej pory, mimo czasem przeciętnej gry, zdobywali punkty, bo korzystali ze skuteczności 20-letniego Rafała Wolskiego. W derbach jednak młody pomocnik niczym nie zachwycił i na razie wygląda na to, ze różnica między Legią zdobywającą gole, a remisującą bezbramkowo, to właśnie jego forma.
Gospodarzom nie pomogła nawet druga żółta kartka dla stopera Polonii Adama Kokoszki. Wyleciał z boiska za faul na Wolskim, który ograł go dość łatwo. Słabo wypadli zmiennicy, którzy mieli odwrócić losy meczu. Hiszpan Nacho Novo, który na boisko wszedł kilkanaście minut przed końcem, mógł nawet zostać bohaterem meczu, ale w 84. minucie z kilku metrów fatalnie skiksował, a w ostatniej minucie strzelił głową prosto w bramkarza.
Polonia z remisu wydawała się być zadowolona jeszcze grając w jedenastu. Dzięki punktowi zdobytemu przy Łazienkowskiej wciąż liczy się w walce o mistrzostwo, a Legia wciąż wyprzedza ją tylko o pięć punktów. Goście w piątek zagrali nietypowo, bo dwoma napastnikami. Edgara Caniego wspomagał Władimir Dwaliszwili, który kilka dni wcześniej w wygranym 4:1 spotkaniu z Jagiellonią miał trzy asysty dzięki podaniom ze skrzydeł. 26-letni Gruzin tym razem biegał między stoperami, ale wcale nie oznaczało to, że trener Jacek Zieliński postanowił w derbach zaatakować. Bez kontuzjowanego Bruno i dopiero wracających do zdrowia Roberta Jeża i Pawła Szultesa kazał swoim piłkarzom przede wszystkim pilnować własnej bramki.
Po każdej stracie piłki poloniści momentalnie cofali się na własną połowę. Rzadko atakowali środkiem boiska, wybierali bezpieczniejsze akcje skrzydłami licząc na szybkość Pawła Wszołka i dośrodkowania Tomasza Brzyskiego. I kilka razy taka akcja mogła przynieść efekt, bo już w pierwszej połowie Cani dwa razy strzelał obok słupka. Również rzuty rożne gości sprawiały legionistom kłopoty. Poza tym nie zagrażali bramce Duszana Kuciaka, który co chwilę się rozgrzewał. Słowak jesienią nie puścił gola przez 758 minut. Teraz zachował czyste konto w czwartym kolejnym meczu i nowa seria na razie wynosi 374 minuty.
Taka gra kompletnie sparaliżowała ataki Legii. W pierwszych minutach Danijel Ljuboja najpierw strzelił tuż pod poprzeczkę (najlepszy w Polonii Sebastian Przyrowski koniuszkami palców wybił piłkę), a potem rozegrał łądną akcję z Miroslavem Radoviciem i Michałem Kucharczykiem, ale ten ostatni, wyprzedzony przez obrońcę, nie był w stanie skierować piłki do siatki.
Potem gospodarze z uporem próbowali dalekim podaniem otworzyć drogę do bramki serbskiemu napastnikowi, ale każde takie zagranie do przodu wybijali obrońcy. Szybkiej kontry nie byli w stanie rozegrać, bo każda wymiana podań w środku pola pozwalała na powrót wszystkim piłkarzom rywali. W drugiej połowie próbowali gry kombinacyjnej, ale i to wychodziło im rzadko.
Ljuboja, który przyzwyczaił do grymaszenia i machania rękami po każdym nieudanym zagraniu, w piątek trzymał fason przez 26 minut. Ale i on w końcu zirytował się widząc nieporadność kolegów. A potem sam dostroił się do ich poziomu. Dwa razy groźnie strzelał z rzutu wolnego, ale Przyrowski efektownie uderzenia obronił. Niezły mecz grającego coraz lepiej wiosną Kucharczyka nie wystarczył, by Legia na poważnie zagroziła bramce rywali. Była bezzębna.
Niezależnie od wyniku drugiego w tabeli Śląska Wrocław Legia po tej kolejce pozostanie liderem tabeli. Do pierwszego od sześciu lat mistrzostwa wystartowała z impetem, wygrywając kilka tygodni temu we Wrocławiu 4:0. Z każdym meczem jednak zwalnia. ŁKS pokonała 2:0, Podbeskidzie przed tygodniem 1:0. W takim tempie może się dać wyprzedzić. Polonia, która jesienia ograła lokalnych rywali 2:1, nie dała sobie strzelić gola i wciąż bije się o mistrzostwo.
sport.pl