Aby zarejestrować się na forum musisz posiadać kod zaproszenia.

Wątek: Ekstraklasa

Strona 17 z 22 PierwszyPierwszy ... 7131415161718192021 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 161 do 170 z 216
  1. #161 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    ŁKS tylko zremisował z Cracovią, choć prowadził już 2:0




    W 46. minucie meczu z Cracovia ŁKS mógł prowadzić z Cracovią 3:0. Niestety, niewykorzystana sytuacja i głupota obrońcy zemściła się i zamiast trzech punktów. łodzianie musieli zadowolić się remisem

    Od meczu z Legią zaczniemy wygrywać - zapowiedział kilkanaście dni temu Piotr Świerczewski, menedżer ŁKS-u. W Warszawie jego drużyna przegrała, ale zostawiła po sobie niezłe wrażenie. Tydzień później nadarzyła się okazja do przełamania złej passy, bo na stadion przy al. Unii przyjechała najsłabsza drużyna ekstraklasy. I było to widać praktycznie od pierwszej minuty. Gospodarze zagrali odważnie, atakując rywali już na ich połowie.

    W składzie ŁKS-u zaszły dwie zmiany. Pierwsza była wymuszona, bo Bogusław Wyparło przez ostatnie dwa dni chorował, dlatego zastąpił go Pavle Velimirović. Druga roszada to już decyzja menedżera i trenera, który dał szanse występu dawno niewidzianemu w meczach Agwanowi Papikjanowi. Młody gracz zaprezentował się świetnie na lewej stronie pomocy. Przede wszystkim nie bał się grać na siebie ciężaru gry, nie zdarzały mu się straty. Lepiej niż w poprzednich spotkaniach spisywał się też Maciej Iwański, który w końcu był liderem drugiej linii.

    ŁKS osiągnął sporą przewagę, ale gdy już dochodził do dobrych okazji, jego piłkarze zachowywali się bardzo nerwowo. Gdyby byli spokojniejsi, to na pierwszą bramkę nie czekalibyśmy do 27. min. Szans nie wykorzystał bardzo aktywny Marek Saganowski, a po mocnym strzale Oliegsa Laizansa piłka przeleciała obok górnego rogu bramki.

    Cały czas jednak drużyna z al. Unii ma problemy z defensywą. Po jednej z kontr goście domagali się rzutu karnego, bo kopnięta przez Saidiego Ntibazonkizę piłka odbiła się od ręki Piotra Klepczarka. Paweł Gil jednak nakazał grać dalej. W 27. min sędzia przerwał grę po przeciwnej stronie, dyktując rzut karny za zagranie ręką Jana Hoska i Mateusza Żytki - w jednej akcji. Jak się okazało, Gil pomylił się, bo wszystko to działo się przed polem karnym. Ale w piłce nożnej błędy arbitrów są podobno częścią widowiska. Wielokrotnie sędziowie mylili się na niekorzyść ŁKS-u... Saganowski tym razem zachował spokój, myląc bramkarza, a jego drużyna prowadziła 1:0. Był to pierwszy gol strzelony przez ełkaesiaków w tym roku w ekstraklasie.

    Humory kibiców (nie było ich za wielu) wkrótce były jeszcze lepsze, a poprawił je Artur Gieraga, który po wrzutce Iwańskiego z wolnego popisał się kapitalnym strzałem głową. Młody obrońca uderzył piłkę będąc tyłem do bramki, czym całkowicie zaskoczył rywali, w tym bramkarza. Tuż po przerwie mogło, a nawet powinno być 3:0, bo Saganowski miał przed sobą tylko Wojciecha Kaczmarka, a obok Wojciecha Łobodzińskiego. Gdyby mu podał, ten kopnąłby do pustej bramki. Ale kapitan ŁKS-u sam strzelał, prosto w bramkarza. Jak się okazało, był to początek nieszczęść...

    Jak już wcześniej pisaliśmy, największym problemem zespołu z al. Unii są jego obrońcy. W pierwszej połowie Michał Łabędzki i Piotr Klepczarek zderzyli się, ale uratował ich desperacją interwencją Velimirović, rzucając się pod nogi Ntibazonkizy. Później pokaz głupoty dał Klepczarek, który najpierw nie trafił w piłkę, a próbując ratować sytuację zatrzymał piłkę ręką. Dostał drugą żółtą kartkę i zszedł z boiska. Kondycja nie jest silną stroną ełkaesiaków, a do tego przez ponad 40 minut musieli grać w osłabieniu. Słabli z minuty na minutę i nie udało im się utrzymać prowadzenia. Stracili dwa gole, a mogli więcej. Jedynym, choć marnym pocieszeniem jest to, że opuścili ostatnie miejsce w tabeli. Nic dziwnego, że Antoni Łukasiewicz schodząc z boiska kopnął ze złości w barierkę, a Łabędzkie stwierdził tylko, że nie wie, co się stało.

    sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  2. #162 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Remis




    Wisła i Lech udowodniły, czemu w tym sezonie ich meczu nie można nazwać hitem, tylko spotkaniem średniaków. W Krakowie mistrz Polski zremisowałz poznaniakami 0:0

    W debiucie przy Reymonta trener Michał Probierz musiał stawić czoła nie lada wyzwaniu. Nie mógł liczyć na chorego Cwetana Genkowa, a na ławce musiał posadzić Maora Meliksona, który niemal cały tydzień nie trenował. W tej sytuacji wydawało się, że pewne miejsce na boisku ma Łukasz Garguła, ale były reprezentant Polski chyba nie ma wysokich notowań u Probierza, bo drugie spotkanie zaczął jako rezerwowy. Skorzystał z tego Dragan Paljić, który musiał przypomnieć sobie jak gra się na skrzydle. Co prawda do Krakowa przychodził jako pomocnik, ale szybko został przesunięty do obrony. Z Lechem wrócił jednak na swoją pozycję, ale spisywał się równie słabo jak reszta kolegów.

    Wszystko co najlepsze w pierwszej części piłkarze zaserwowali w 17 sekundzie. Mateusz Możdżeń stojąc pięć metrów przed bramką Sergieja Pareiki nie zdołał pokonać Estończyka. To mogła być zapowiedź wielkich emocji w trakcie hitowego spotkania, a tak naprawdę był to niemal punkt kulminacyjny. Później zawodnicy rzadko raczyli kibiców celnymi strzałami, brakowało rajdów i efektownej gry jeden na jeden. W środku pola ostro walczyli reprezentant Polski Rafał Murawski i Cezary Wilk, którego Franciszek Smuda nie zmieścił nawet do szerokiej kadry. Po wczorajszym spotkaniu selekcjoner powinien jeszcze raz zastanowić, czy aby na pewno zawodnik Lecha bije na głowę ligową konkurencję.

    Zdecydowanie mniejszą ochotę na rywalizację nie mieli czołowi snajperzy ekstraklasy. Artjoms Rudniew, lider klasyfikacji strzelców (18 bramek) trochę pouprzykrzał życie Osmanowi Chavezowi, zgrał kilka piłek w polu karnym, ale w pierwszej części strzelał tylko raz i to niecelnie. Jeszcze słabiej spisał się David Biton, który kręcił się w polu karnym rywali, ale rzadko dostawał piłkę.

    Po godzinie kiepskiej gry Probierz postawił wszystko na jedną kartkę i wpuścił Meliksona oraz Gargułę, którzy mieli pokierować grą mistrzów Polski. Cztery minuty później zadanie było jeszcze łatwiejsze, bo Możdżeń dostał drugą żółtą kartkę i tym razem to Wisła grała w przewadze (bez jednego gracza krakowianie w tym sezonie kończyli już oba spotkania ze Standardem Liege oraz mecz z Koroną Kielce). Wilk od razu pobiegł po wskazówki do Probierza i krakowianie mieli zacząć oblężenia bramki Lecha. To jednak nie był szturm, ale nieśmiałe próby.

    Skandalicznie zachowali się kibole Lecha. Podczas minuty ciszy poświęconej zmarłemu Włodzimierzowi Smolarkowi wyklinali rywali, przed i w trakcie spotkania rzucali petardami hukowymi w stronę kibiców gości. Chuligani z obu stron próbowali też przełamać pleksi odgradzające sektory.

    Tymczasem wkrótce może wyjaśnić się przyszłość Patryka Małeckiego. Zawieszony pomocnik na dniach ma polecieć na testy do Middlesbrough FC, czwartej drużyny angielskiej Championship (drugi poziom rozgrywek).

    sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  3. #163 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Szczupaki z Zabrza. Piękne gole uratowały Górnikowi punkt




    Zabrzanie zagrali przyzwoicie tylko w drugiej połowie meczu z Lechią Gdańsk. To wystarczyło, aby nie przegrać.

    Pierwsze 45 minut było w wykonaniu gospodarzy katastrofalne. Lechia, która w tym sezonie ma olbrzymie kłopoty ze zdobywaniem bramek, z łatwością przedostawała się pod pole karne Górnika. Fatalnie grała obrona śląskiego zespołu. Po błędach defensorów padły dwa gole dla gdańszczan. - W pierwszej połowie istniał praktycznie tylko jeden zespół - Lechia. O tej części spotkania moi piłkarze muszą jak najszybciej zapomnieć - oceniał Adam Nawałka, trener Górnika.

    Szkoleniowiec zabrzan w przerwie ostro zrugał swój zespół. Efekt był szybszy niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry kontaktową bramkę pięknym uderzeniem szczupakiem zdobył Oleksandr Szeweluchin. To pierwsze trafienie ukraińskiego stopera w ekstraklasie. - Mam pretensje do moich zawodników o wyjście na drugą połowę. Rozmawialiśmy w przerwie, aby uspokoić grę, a dostaliśmy błyskawiczną bramkę. To nieroztropne - irytował się Paweł Janas, trener Lechii.

    Gra gospodarzy wreszcie nabrała polotu. Starał się jak mógł Prejuce Nakoulma, ale gwiazdor Górnika rzadko dochodził do czystych sytuacji strzeleckich. W odpowiednim momencie błysnął jednak geniuszem. Po dośrodkowaniu Mariusza Magiery, reprezentant Burkina Faso rzucił się do piłki i - także szczupakiem - wpakował ją do bramki Lechii.

    Końcówka spotkania przyniosła sporo emocji. - Stworzyliśmy sobie wiele sytuacji, ale Lechia też groźnie kontratakowała. Wynik do końca był sprawą otwartą - przyznał Nawałka.

    Lechia dopiero drugi raz w tym sezonie strzeliła w jednym meczu dwa gole. - To sukces, że strzeliliśmy dwa gole, choć mogliśmy więcej, bo okazji nie brakowało - skwitował Janas.

    sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  4. #164 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Górale bez pomysłu na lidera. Legia z kompletem punktów




    Udany rewanż drużyny ze stolicy w Bielsku-Białej. Zwycięskiego gola dla warszawian tuż przed przerwą zdobył Rafał Wolski.

    Przed meczem Górale studiowali kasetę ze spotkania Legii w Zabrzu, gdzie Górnik pewnie pokonał warszawian. Wszystko wskazuje na to, że piłkarze z Bielska-Białej niezbyt dokładnie przyłożyli się do analizy tamtej gry. Zabrzanie wygrali przede wszystkim dzięki niewiarygodnemu zaangażowaniu oraz bajecznym akcjom Prejuce Nakoulmy.

    Tymczasem w pierwszej połowie Podbeskidzie grało przeciętnie, a że w swoich szeregach nie miało gracza pokroju "Prezesa", więc gola nie zdobyło i nawet większych szans na jego zdobycie nie miało.

    Wymienić można tylko uderzenie Dariusza Łatki z dystansu, które jednak nie zaskoczyło golkipera gości.

    Legia też zaskoczyła. Też in minus. Warszawianie nie przypominali zespołu, który niedawno rozbijał w efektowny sposób Śląsk we Wrocławiu.

    Wszystko wskazywało na to, że do szatni oba zespoły zejdą przy wyniku bezbramkowym.

    Jednak w 45. minucie Legia przeprowadziła składną kontrę, a defensywa Górali zupełnie się pogubiła. Z piłką minęli się Łukasz Mierzejewski i Richard Zajac, a Rafał Wolski lobem z około 18 metrów trafił do siatki! Gol dla Legii. W dodatku trener Maciej Skorża upominał się o czerwoną kartkę dla Zajaca (dotknął piłkę ręką poza polem karnym), ale arbiter nie zareagował.

    - Szczęście, że mamy takiego zawodnika jak Rafał. W takim meczu, w takich warunkach to zbawienne - mówił w przerwie Michał Żewłakow.

    W drugiej połowie trener Robert Kasperczyk zaczął dokonywać roszad w składzie, wprowadzał kolejnych ofensywnych piłkarzy (Piotr Malinowski, Adrian Sikora, Ivan Curić). Czas jednak mijał, a gospodarze nie potrafili przebić się przez obronę gości ze stolicy.

    W 84. minucie sędzia podyktował rzut karny dla Legii (po faulu Marka Sokołowskiego na Michale Żyro), ale strzał Danijela Ljuboji obronił na raty Zajac.

    W końcówce gospodarze jeszcze próbowali zaatakować, ale bez skutku.

    To druga kolejna porażka bielszczan. Legia wygrała trzeci mecz z rzędu i na pewno utrzyma pozycja lidera.

    sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  5. #165 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Remis po widowiskowym pojedynku




    Ruch Chorzów na wiosnę nadal niepokonany. Po remisie 1:1 pewien niedosyt może odczuwać Zagłębie, ale lubinianie są poza strefą spadkową - a to dla nich najważniejsze.

    Przez większą część pierwszej połowy na boisku nie było widać, że Ruch ma szanse nawet na mistrzostwo Polski, a Zagłębie broni się przed spadkiem. Zdecydowanie groźniejsi byli lubinianie. Cały czas atakowali, grali agresywnym pressingiem i starali się już na połowie rywala odbierać mu piłkę. Mieli też okazje bramkowe - najlepszą litewski napastnik Darvydas Sernas, jednak uderzył obok słupka.

    Gra Zagłębia wyglądała efektownie. Na skrzydle szarpał Szymon Pawłowski, jak zwykle ofiarnie walczył i biegał Sernas, nieźle prezentowali się środkowi pomocnicy. W pewnym momencie Zagłębie praktycznie nie schodziło z połowy Ruchu. Miejscowi seryjnie wykonywali rzuty rożne - w polu karnym chorzowian co chwilę "kotłowało się". Problem w tym, że lubinianie w ofensywie byli nieskuteczni.

    Ruchowi wystarczyła jedna kontra i chorzowianie objęli prowadzenie. Świetnie grający w rundzie wiosennej Arkadiusz Piech dośrodkował w pole karne - Maciej Jankowski efektownie zgrał ją piętą, a Marek Zieńczuk popisał się natychmiastowym uderzeniem z kilkunastu metrów, po którym piłka wylądowała w siatce. Ruch strzelił raz, ale celnie.

    Mimo to, w przerwie meczu strzelec gola przyznał w rozmowie z dziennikarzem Canal Plus, że Ruch miał sporo szczęścia.

    - Nie weszliśmy dobrze w ten mecz - tłumaczył Marek Zieńczuk. - Widać, że piłkarze Zagłębia grają o uniknięcie degradacji, bo walczą, atakują nas agresywnie. Mieli mnóstwo rzutów różnych i wolnych. Nam brakuje spokoju, dłuższego przytrzymania piłki, rozegrania. Ale na razie szczęście nam sprzyja, bo oddaliśmy jeden strzał i zdobyliśmy gola - obiektywnie komentował wydarzenia z pierwszej połowy strzelec jedynej bramki.

    Zieńczuk przewidział, że dalsza taka gra jego zespołu, nie wróży niczego dobrego. Gdy w 54. min kibice Zagłębia brawami uczcili pamięć zmarłego byłego reprezentant Polski Włodzimierza Smolarka, lubinianie przeprowadzili szybką akcję zakończoną potężnym uderzeniem Łukasza Hanzela. Piłka zaskoczyła nieco zasłoniętego Peskovicia i było 1:1.

    Później mecz się wyrównał. Ruch zaczął grać bardziej ofensywnie i dwie świetnie okazje miał Arkadiusz Piech. W obydwu sytuacjach bardzo dobrze interweniował Aleksander Ptak.

    Na cztery minuty przed końcem spotkania na boisku pojawił się napastnik Ruchu Andrzej Niedzielan. Po przejściu zimą z Cracovii był to jego pierwszy występ w ekstraklasie.

    Dzięki remisowi Zagłębie w tabeli jest poza strefą spadkową, wyprzedzając o punkt Cracovię i ŁKS. Ruch nadal jest trzeci.

    sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  6. #166 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Wygrana po 13 latach




    Po dziewięciu meczach w ekstraklasie i pierwszej lidze bez zwycięstwa z PGE GKS, Widzew Łódź w końcu przerwał tę fatalną serię i pokonał bełchatowian. O wygranej zdecydował gol Hachema Abbesa

    Widzewiacy rozpoczęli grę w takim samym składzie, jak przeciwko Śląskowi Wrocław w ostatniej kolejce. Po raz trzeci więc w podstawowej jedenastce znalazł się Mehdi Ben Dhifallah. Inni napastnicy, którzy mieli ochotę na grę od pierwszej minuty - Przemysław Oziębała i Radosław Matusiak - zostali na ławce. Trener Radosław Mroczkowski miał więc kłopot bogactwa w ataku. Tego samego nie można powiedzieć o Kamilu Kieresiu, który do meczowej kadry nie mógł włączyć Dawida Nowaka. To duża strata dla bełchatowian, bo 27-letni napastnik jest w tym roku w dobrej formie. Jego brak był tym większy, że Nowak bardzo lubi grać przeciwko Widzewowi. W pięciu meczach z łódzką drużyną strzelił cztery gole.

    Początek meczu należał do gospodarzy, to oni dłużej utrzymywali się przy piłce. Składnych akcji było jednak niewiele, a sytuacji podbramkowych wcale. Aż do 23. min, kiedy na bramkę Łukasza Sapeli nożycami strzelał Princewill Okachi. Piłka przeleciała jednak nad bramką. Gdyby Nigeryjczyk uderzył precyzyjniej, to mielibyśmy pewnie gola kolejki.

    Po raz kolejny kibice podnieśli się z miejsc dopiero w 39. min, kiedy indywidualną akcją środkiem boiska popisał się... Okachi. Jego strzał sprzed pola karnego był jednak za słaby.

    Niedługo potem po prawej stronie boiska faulowany był Ben Dhifallah i rzut wolny wykonywał Dudu. Brazylijczyk, najlepszy asystent ligi w poprzednim sezonu, dośrodkował znakomicie na długi słupek, a akcję zamknął strzałem głową z bliska Hachem Abbes. To pierwszy gol Tunezyjczyka w Widzewie. Gospodarze prowadzili zasłużenie.

    Niedługo po przerwie - w 55. min - na boisko weszli dwaj ofensywni gracze PGE GKS - Paweł Buzała i Mateusz Mak. Goście zamierzali walczyć przynajmniej o punkt w Łodzi.

    Ale zmiany zrobił też Mroczkowski i Widzew lepiej na tym wyszedł. W 65. min wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Radosław Matusiak (zmienił Ben Dhifallaha) znakomicie zagrał w pole karne do Okachiego, ale Nigeryjczyk strzelił za słabo i Sapela pewnie złapał piłkę.

    Bełchatowianom nie można odmówić ambicji, o wyrównanie walczyli naprawdę ambitnie. Gorzej z grą w piłkę. W poprzednich meczach gra PGE GKS opierała się na Nowaku oraz skrzydłowych Kosowskim i Wróblu. Drużyna naprawdę prezentowała się nieźle, a do tego zdobywała punkty. Teraz jednak Nowaka w ogóle nie było na boisku, Kosowski zszedł w 56. min, a Wróbel był zupełnie niewidoczny.

    Widzewiacy próbowali za to kontratakować, ale też byli bardzo uważni w obronie. Na pewno mieli w pamięci mecz z poprzedniego sezonu, kiedy przy al. Piłsudskiego też długo prowadzili, a w ostatnich minutach dali sobie odebrać wygraną. Tym razem tak się nie stało.

    sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  7. #167 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Kryzys wrocławian trwa!




    Kryzys Śląska Wrocław trwa i jeszcze się pogłębia. Śląsk przegrał na własnym stadionie z Koroną Kielce 1:2, będąc zespołem zdecydowanie słabszym od rywali

    W ekipie Śląska po trzech meczach bez zwycięstwa i utracie pozycji lidera przed pojedynkiem z Koroną wyczuwało się nerwowość. Jednym z najbardziej niezadowolonych był skrzydłowy Łukasz Madej, który oficjalnie narzekał na swoją sytuację w zespole.

    - Jestem niezadowolony ze swojej roli w zespole, bo jesienią miałem na niego większy wpływ. Więcej grałem, strzelałem bramki, miałem asysty. Teraz zostałem odstawiony na boczny tor i cały czas zastanawiam się dlaczego - opowiadał Madej w wywiadzie

    Trener Orest Lenczyk przeciwko Koronie wystawił Madeja w podstawowym składzie i już po sześciu minutach piłkarz mógł triumfować. Pierwsza ofensywna akcja wrocławian zakończyła się świetnym, mierzonym strzałem właśnie Madeja, po którym piłka tuż przy słupku wpadła do siatki. Korona straciła pierwszą bramkę wiosną, ale szybko się pozbierała. Później goście do końca pierwszej połowy niepodzielnie dominowali na boisku.

    Z upływem minut przewaga Korony była bardzo wyraźna. Śląsk grał źle, tak jak we wcześniejszych nieudanych spotkaniach. Goście stosowali agresywny pressing, atakowali szybko, grali twardo i walczenie. Zagubiony Śląsk miał problemy z wyprowadzeniem akcji z własnej połowy. Zupełnie niewidoczni byli pomocnicy - w efekcie Śląsk praktycznie nie był w posiadaniu piłki i nie organizował akcji ofensywnych. Kiedy przy piłce byli obrońcy wrocławian, nie mieli do kogo zagrać, więc kopali piłkę na oślep, aby do przodu. Te prymitywne wykopy nie przynosiły nic sensowne, gdyż wrocławianie natychmiast tracili piłkę i musieli się bronić przed atakami rywali.

    Korona - po rzucie rożnym - szybko wyrównała. Pavel Stano łatwo wygrał pojedynek glówkowy z Jarosławem Fojutem i odegrał piłkę do Kijanskasa, który z bliska nie dał żadnych szans obrony bramkarzowi Śląska. Później Korona konsekwentnie zagrażała bramce Gikiewicza i mogła zdobyć kolejne.

    Po przerwie mecz się nieco wyrównał, ale nadal groźniejsza była Korona. Kielczanie strzelali kilka razy na bramkę Gikiewicza - niecelnie, albo bramkarz wrocławian dobrze interweniował. Bezradny Śląsk nie stwarzał sobie okazji bramkowych. Dopiero w 72. min Śląska wypracował sobie niezłą sytuację - po dośrodkowaniu Celebana główkował Diaz, ale posłał piłkę obok słupka.

    W 76. min Korona objęła prowadzenie. Znów po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Śląsk stracił bramkę. Wrocławscy gracze skandalicznie zachowali się przy centrze, nikt z nich nawet nie skoczył do piłki - a wprowadzony dopiero na boisko Piotr Malarczyk głową trafił do siatki. Korona jak najbardziej zasłużenie prowadziła 2:1.

    Trener Lenczyk próbował odwrócić obraz meczu - wprowadził dwóch środkowych pomocników Mateusza Cetnarskiego oraz Sebastiana Dudka, ale nic to nie dało. Śląsk dalej był słaby. Wprawdzie niezłą okazję miał Waldemar Sobota - jednak do strzały składał się tak nieporadnie, że rywale łatwo zabrali mu piłkę. Jeszcze w doliczonym czasie gry Przemysław Kaźmierczak strzałem z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę, ale goście dotrwali do końca i ostatecznie wygrali 2:1.

    Do rundy wiosennej Śląsk przystępował jako lider tabeli z czteropunktową przewagą nad Legią. Ale w czterech meczach wrocławianie, z których trzy rozegrali na swoim stadionie, wywalczyli tylko dwa punkty. Zostali rozgromieni przez Legię, ulegając aż 0:4 i stracili pozycję lidera. Teraz lepsza we Wrocławiu była też Korona. Śląsk gra słabo, gubi punkty i traci w tabeli do Legii trzy punkty.

    Osobny temat, to stan murawy na wrocławskim stadionie, na którym za trzy miesiące rozgrywane będą mecze Euro 2012. Boisko jest w stanie skandalicznym. Przed meczem na trawę wysypano mnóstwo piachu i boisko przypominało piaskownicę.

    - Granie na czymś takim mija się z celem - ocenił boisko Kamil Kuzera z Korony.

    sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  8. #168 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Polonia w końcu zwycięska




    Zespół "Czarnych Koszul" wysłał w poniedziałek sygnał, że wyłączenie go z walki o mistrzostwo było przedwczesne. Rozniósł w proch i pył Jagiellonię Białystok 4:1. Trzy asysty zaliczył Władimir Dwaliszwili.

    Dawno na stadionie przy Konwiktorskiej żaden trener nie otrzymał takiego wotum zaufania od kibiców jak Jacek Zieliński. Kilkakrotnie podczas meczu skandowano nazwisko 50-letniego szkoleniowca. Dwie kolejne, niespodziewane porażki - z Widzewem Łódź i GKS Bełchatów - sprawiły, że rozpoczęły się spekulacje, czy właściciel klubu Józef Wojciechowski nie zwolni trenera. - To był dla mnie trudny tydzień, multimedialny, bo byliśmy najbardziej medialnym klubem w Polsce - mówił Zieliński. Trener przez cały czas zachował spokój, bronił swoich pomysłów, piłkarzy również tych, co zawalali przegrane mecze.

    Ale zmian w składzie dokonał. W bramce pierwszy raz od października ubiegłego roku (porażki ze Śląskiem Wrocław 0:4) zagrał Sebastian Przyrowski. Zmienił Michała Gliwę. Powróciła dawna linia obrony z Aleksandrem Todorovskim i Dorde Cotrą na skrzydłach oraz Marcinem Baszczyńskim i Maciejem Sadlokiem na środku defensywy. W pomocy za kontuzjowanego Łukasza Trałkę wystąpił, i przejął od niego opaskę kapitańską Łukasz Piątek. W pierwszym składzie zagrał również Paweł Wszołkiem, za leczącego się Pavla Szultesza. Na ławce rezerwowych usiadł Tomasz Brzyski.

    Ten nowy mechanizm zadziałał z Jagiellonią, choć czasami skrzypiał. Przyrowski był czasami niepewny, defensywa w drugiej połowie zaprezentowała się momentami karygodnie, ofensywni gracze byli do bólu skuteczni - cztery strzały i cztery gole, ale mogli wypracować nieco więcej sytuacji. Nie wiadomo co byłoby gdyby w drugiej połowie przy stanie 1:1 sędzia nie pokazał pozycji spalonej wychodzącego sam na sam Sertalica?

    Zwycięzców się jednak nie sądzi. Polonia odniosła przekonywującą, zasłużoną wygraną. Klasę pokazał Wladimir Dwaliszwili. Gruzin zaliczył trzy asysty. - Był cichym bohaterem spotkania - przyznał Zieliński. - Taka sytuacja zdarzyła mi się w Izraelu - przyznał Dwaliszwili. Cani strzelił 10. bramkę w sezonie, ale przełamali się Polacy.

    Gol Pawła Wszołka był pierwszym strzelonym przez polskiego zawodnika od września, od derbów z Legią. Wtedy Duszana Kuciaka pokonał Tomasz Jodlowiec. I bramki Polaków się posypały. Strzelili je jeszcze Tomasz Brzyski i wracający po długiej kontuzji Łukasz Teodorczyk.

    Przed derbami Polonia nabrała pewności siebie, została scalona mentalnie. Drużyna jest jednak rozbita przez kartki i kontuzje. W piątek nie będzie mógł zagrać Marcin Baszczyński. Czwartą żółtą kartką w sezonie ukarany został na samym początku spotkania. - Próbowałem ubłagać sędziego, nic nie wskórałem. Strasznie żałuję, że nie zagram - powiedział 34-letni obrońca. Kontuzjowany zszedł z boiska Bruno, nadal urazy mają: Robert Jeż, Trałka, Szultes. - Nie zagrają w derbach - zapowiedział Zielińśki.

    O ile żaden szkoleniowiec w Polsce nie musi znosić takiej presji i napięcia, to żaden nie ma też takiego komfortu z doborem zawodników rezerwowych. To może być wielkim atutem Czarnych Koszul w piątek i na resztę sezonu.

    sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  9. #169 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    21.KOLEJKA PODSUMOWANIE



    TABELA



    NASTĘPNA 22.KOLEJKA

    Odpowiedz z cytatem  
     

  10. #170 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    241 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Nagroda dla Zagłębia




    KGHM Zagłębie nie zagrało wielkiego meczu, ale było od Widzewa lepsze i zasłużenie zwyciężyło. Ważne trzy punkty lubinianie zapewnili sobie w ostatniej akcji spotkania.

    Z żadnej dotychczasowej wygranej gracze Zagłębia w tym sezonie nie cieszyli się aż tak bardzo jak z tej piątkowej. Zwycięstwo zapewnili sobie tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego, kiedy wydawało się, że będą musieli zadowolić się jedynie remisem. Gospodarze w ciągu całego meczu byli bowiem lepsi od Widzewa Łódź, ale na stworzenie stuprocentowych okazji się to nie przekładało.

    Taką sytuację zawodnikom trenera Pavla Hapala udało się stworzyć dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Wówczas, po rzucie rożnym akcję zamknął Łukasz Hanzel, którego strzał zamienił się w podanie do stojącego tuż przed bramką Arkadiusza Woźniaka. Uderzenie młodego napastnika lubinian obronił jeszcze wprawdzie Maciej Mielcarz, ale piłkę ostatecznie do siatki wpakował Costa Nhamoinescu.

    W tym momencie ławka rezerwowych Zagłębia wprost eksplodowała. Lubinianom, którzy przez cały sezon są blisko dna ekstraklasy niczego nie było potrzeba tak jak wygranej. To ona być może pozwoli im oderwać się od ostatnich w tabeli Cracovii Kraków oraz ŁKS-u Łódź, a także wskoczyć na 13. miejsce w tabeli, które dotąd okupowała Lechia Gdańsk. Niby to lokata wciąż bardzo niska, ale zdecydowanie najlepsza dla lubinian od miesięcy.

    Być może wygrana w z Widzewem pozwoli piłkarzom z Lubina uwierzyć, że wreszcie nieco sprzyja im piłkarski fart, którego dotąd mieli wyraźny deficyt. Przecież jesienią dokładnie w takiej samej sytuacji jak z Widzewem lubinianie gola nie strzelili Lechowi Poznań i wówczas zamiast się cieszyć z remisu, tarzali się na murawie z rozpaczy po porażce. Teraz sytuacja wreszcie się odmieniła, a Zagłębie po raz pierwszy w sezonie zdobyło choćby punkt w trzech kolejnych meczach.

    sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

Informacje o wątku
Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 3 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 3 gości)

Tagi dla tego wątku

Zobacz tagi

Bookmarks
Bookmarks
Uprawnienia umieszczania postów
  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •