T-MOBILE EKSTRAKLASA
|
Wybryki Małeckiego. Piłkarz z charakterem czy "szczeniak"?
W środę piłkarz Wisły Kraków został zawieszony na tydzień przez zarząd klubu. Była to reakcja na kolejny wybryk Małeckiego, który w ostatnich latach sławę zdobył w tym samym stopniu dobra grą jak kontrowersyjnymi zachowaniami.
Zawieszenie jest odpowiedzią na zachowanie Małeckiego po meczu z Lechią Gdańsk, ale także na to jak później się do niego ustosunkował. Piłkarz schodząc z murawy w trakcie przegranego ostatecznie spotkania usłyszał gwizdy kibiców. Po meczu Małecki na krytykę odpowiedział krytyką.
- "Pikniki", którzy przychodzą na stadion tylko po to, by zjeść kiełbasę i oglądnąć mecz, powinni przenieść się na drugą stronę Błoń, bo tam jest ich miejsce! - powiedział piłkarz po meczu.
-Kibic powinien być z drużyną na dobre i na złe, tak jak nasi fani dopingujący z trybuny za bramką. Oni są z nami nawet wtedy, gdy przegrywamy. Chciałbym, by "pikniki" w ogóle nie przychodziły na stadion Wisły. Irytują mnie, bo gdy wszystko jest dobrze, to klepią nas po plecach, a gdy tylko coś się nie uda, to gwiżdżą. Nie pomagają nam, a tylko przeszkadzają. Naprawdę wolałbym grać tylko dla pięciu tysięcy fanatyków - tłumaczył zdenerwowany Małecki.
Choć kilka dni później przeprosił kibiców za swoje zachowanie, potem zmienił zdanie i stwierdził, że podtrzymuje swoją wypowiedź. Klub zareagował zawieszając zawodnika na tydzień, co oznacza, że nie zagra w meczu z Lechem Poznań.
Lista jego wybryków jest bardzo długa. Mimo to wielu kibiców ceni go za charakter, twierdząc, że przejawia wielkie zaangażowanie, a poza tym broni się swoją grą. Ostatnio opinie na temat Małeckiego są coraz bardziej podzielone i skrajne. Nic dziwnego - kontrowersyjne zachowania poza boiskiem się mnożą, ale także gra Małeckiego przydaje mu coraz więcej fanów. Tak jak choćby występ przeciwko Apoelowi Nikozja w Krakowie, gdzie strzelił jedyną bramkę meczu. Ostatnio do piłkarza przekonał się Franciszek Smuda, niegdyś najzagorzalszy przeciwnik powoływania "krnąbrnego" piłkarza.
- On musi błyszczeć non stop, w każdym spotkaniu. Nie tylko na boisku, ale i poza nim, gdzie ma stać się facetem z klasą, kulturalnym człowiekiem. Nie interesują mnie krnąbrni ludzie, którzy zawsze mają coś do powiedzenia, którym nic nie pasuje - powiedział Smuda w wywiadzie, którego udzielił w marcu. Powołanie po pierwszym meczu z Apoelem wydawało się słuszne, ale po kolejnych tygodniach wygląda na to, że Małecki nie spełnia żadnego z podanych wcześniej kryteriów.
Małecki niewątpliwie zaskarbił sobie sympatię wielu kibiców swoim zachowaniem podczas kwietniowego meczu z GKS Bełchatów. Nie mógł wystąpić w tym spotkaniu z powodu zgromadzonych żółtych kartek, więc dołączył do najbardziej fanatycznych kibiców i poprowadził ich doping.
Natomiast we wspomnianym meczu z Apoelem Małecki odkrył swoja kolejną twarz. W trakcie świętowania gola zdjął koszulkę klubową, pokazując podobiznę z Janem Pawłem II. Po raz kolejny kibice zaczęli się na jego temat spierać, choć niektórzy z nich wiedzieli już, że Małecki podobiznę Papieża Polaka ma także wytatuowaną na przedramieniu.
Tego, że nie jest święty dowiódł jednak wcześniej kilkakrotnie. W meczu z Cracovią w końcówce zeszłego sezonu obraził czarnoskórego Saidiego Ntizabonkizę. Choć wcześniej oskarżano Małeckiego o rasizm, okazało się, że przekleństwa prawdopodobnie nie miały takiego charakteru. I tak zachowanie nie spodobało się ani Komisji Ligi Ekstraklasy, ani zarządowi klubu, które nałożyły na piłkarza karę finansową. Był to kolejny raz kiedy musiał zapłacić za swoje wulgarne wypowiedzi. Kilka miesięcy wcześniej nakrzyczał na dziennikarza Gazety Wyborczej..
- My sobie, k..., pogadamy! - krzyczał piłkarz Białej Gwiazdy. - Zobaczysz k... na Wiśle! Chłopaki też są na ciebie wk...!
Zdenerwowanego zawodnika próbował uspokajać rzecznik wicemistrzów Polski, Adrian Ochalik oraz pracownicy biura prasowego, ale to nie pomogło. Piłkarz kontynuował swoją agresywną wypowiedź, "oberwało się" także pracownikom klubu.
Do tego dochodzą prowokacje Małeckiego kierowane w stronę kibiców Polonii, którzy w odpowiedzi rzucali w Małeckiego... śnieżkami. Kontrowersyjne było także jego zachowanie w trakcie meczu towarzyskiego z Hannoverem 96. Kiedy Henryk Kasperczak, który wówczas trenował Wisłę najpierw posadził Małeckiego na ławce, a w trakcie meczu chciał go wpuścić na plac gry, piłkarz odmówił wejścia na boisko. Oburzony Kasperczak mówił, że nigdy wcześniej nie spotkał się z taką sytuacją.
Małecki nie przejmuje się jednak krytyką. - Nie zmienię się. - powiedział niedawno w wywiadzie dla TVP Sport. - Na boisku trzeba mieć jaja - mówi piłkarz.
Kibice i eksperci o Małeckiego wciąż się spierają. Jedni nazywają go piłkarzem z wielkim sercem inni dzieckiem i "szczeniakiem".
info: sport.pl
Bakero apeluje do kibiców Lecha o wsparcie
Trener Lecha Jose Maria Bakero apeluje do kibiców poznańskiej drużyny o doping, który może pomóc jego piłkarzom pokonać Wisłę Kraków. Lider T-Mobile Ekstraklasy dopiero w piątek (godz. 20.30) po raz pierwszy w tym sezonie zagra na Stadionie Miejskim.
Mecz Lecha z Wisłą w poprzednim sezonie przyciągnął na Bułgarską ponad 25 tysięcy widzów. Teraz trudno przewidzieć, ile osób obejrzy mecz w piątek. Przez całą środę z powodu awarii systemu klub nie mógł sprzedawać biletów. A od nowego sezonu każda osoba, która chce wejść na stadion, musi posiadać kartę kibica. Wielu sympatyków Kolejorza dopiero w tym tygodniu zdecydowała się na wyrobienie karty i pod kasami tworzyły się długie kolejki.
Część fanów prowadzi też protest przeciwko represjom, jakim ich zdaniem został poddany ruch kibicowski przez rząd, służby mundurowe i urzędy wojewódzkie. Podczas meczów nie zamierzają dopingować.
Bakero liczy jednak na wsparcie fanów, bowiem jak podkreślił, to przede wszystkim dla nich grają piłkarze.
- Kibice mogą źle reagować na niektóre decyzje trenera, mogą być źli na zawodników. Ja to rozumiem. Ale chciałbym w piątek wyjść na zapełniony stadion, tak jak to miało miejsce w meczu przeciwko Legii Warszawa czy podczas spotkań w Lidze Europejskiej. Mamy w Poznaniu wyjątkowych fanów i piłkarze ich potrzebują. W piątek czeka nas ważny mecz, bo gramy z mistrzem Polski. Chcemy odzyskać należne nam miejsce, a ze wsparciem fanów będzie nam łatwiej - apelował hiszpański szkoleniowiec na czwartkowej konferencji.
Poznaniacy na Bułgarskiej zagrają po raz pierwszy w tym sezonie, bowiem po zawodach motocrossowych Red Bull X-Fighters płyta boiska musiała przejść gruntowną modernizację. W czwartej kolejce lechici w roli gospodarza musieli zagrać we Wronkach, gdzie pokonali Ruch Chorzów 3:0.
Po bardzo dobrym początku sezonu (10 punktów w czterech meczach), lechici w ostatniej kolejce doznali pierwszej porażki. W Zabrzu przegrali 1:2 z Górnikiem, ale jak zapewniał hiszpański szkoleniowiec, wnioski z tego meczu zostały już wyciągnięte.
- Analizowaliśmy to spotkanie kilka razy. Górnik znalazł sposób na nas, a my nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić. Mimo wszystko dobrze graliśmy piłką w tym meczu, staraliśmy się konstruować akcje - tłumaczył Bakero.
Szkoleniowiec Lecha w trakcie przerwy w rozgrywkach nie miał łatwego zadania, bowiem spora grupa piłkarzy wyjechała na zgrupowania reprezentacji swoich krajów. Kilku zawodników wystąpiło też w meczach reprezentacji młodzieżowych. Bakero jednak zapewnia, że nie można w ten sposób szukać jakiekolwiek usprawiedliwienia.
- W takim meczu trzeba dać z siebie wszystko i nie będzie wymówek, że była kadra, późny powrót do klubu, czy drobne urazy. Tutaj musimy wyjść na boisko i walczyć - podkreślił.
Pomocnik Lecha Rafał Murawski był jednym z tych zawodników, którzy dopiero w środę wrócili do klubu. Jak przyznał, czuje się jeszcze lekko zmęczony. Nie chciał też spekulować, kto jest faworytem spotkania.
- Mamy w tej chwili więcej punktów, ale to o niczym nie świadczy, bowiem jest to dopiero początek sezonu. Gramy jednak u siebie na Bułgarskiej i to jest jakaś nasza przewaga. Lubimy rywalizować z silnymi zespołami, bowiem można spodziewać się, że nie tylko my, ale również przeciwnik postawi na otwartą grę - stwierdził.
Jego zdaniem, trudno ocenić na ile brak Patryka Małeckiego może wpłynąć na grę Wisły. Pomocnik "Białej Gwiazdy" w środę został zawieszony przez swój klub za niefortunne wypowiedzi wobec kibiców.
- Za Małeckiego wyjdzie na boisko inny bardzo dobry piłkarz, który pewnie będzie chciał udowodnić swoją wartość. Tak naprawdę brak Małeckiego to problem Wisły - zaznaczył.
Lech z Wisłą zagra m.in. bez kontuzjowanych Manuela Arboledy i Marcina Kikuta. Prawdopodobnie zabraknie też Panamczyka Luisa Henriqueza, który dopiero w czwartek wieczorem ma dotrzeć do Poznania.
info: sport.pl
Ruch Chorzów wygrywa u siebie
Ruch wygrał drugie spotkanie z rzędu w tym sezonie i po tej kolejce może dobić do czołówki. W coraz cięższej sytuacji jest trener Jan Urban, którego piłkarze w tych rozgrywkach jeszcze nie zwyciężyli i z zaledwie trzema oczkami na koncie nadal okupują dolne rejony tabeli.
Przed tym spotkaniem najlepszy strzelec Ruchu Paweł Abbott miał na koncie trzy bramki. To o jedno trafienie więcej niż cały zespół Miedziowych. Abbott w pierwszym składzie Niebieskich się jednak nie znalazł. W ataku drużyny z Cichej biegali Jankowski i Piech i to wlaśnie ci zawodnicy podzielili się w piątek łupem bramkowym dla swojego zespołu.
Coraz mniej pewna wydaje się być pozycja Jana Urbana. Zaledwie trzy punkty po pięciu meczach, to jak na drużynę z takimi aspiracjami jak Zagłębie bardzo mało. Plotki o zwolnieniu Urbana z ławki trenerskiej po takim spotkaniu jak z Ruchem z pewnością nie ucichną.
W pierwszej odsłonie Ruch byl drużyną zdecydowanie lepszą. Piłkarze Waldemara Fornalika zdominowali Zagłębie w środku boiska, ale mimo to mieli problemy ze stwarzaniem sobie okazji do zdobycia gola. Aby stanąć przed szansą na objęcie prowadzenie nie musieli się jednak nawet bardzo starać. Wyręczali ich obrońcy gości. W 11. minucie po zbyt krótkim podaniu Rymaniaka do Isailovicia, sam przed bramkarzem Zagłębia stanął Piech. Ostatecznie jego strzał minął jednak bramkę o centymetry. Dokładniejszy był kilka minut później jego partner z ataku - Maciej Jankowski. Pokonał Serba świetnym wolejem, który był następstwem fatalnej próby ekspediowania piłki z własnej szesnastki przez Hanka. Lubinianie mogli doprowadzić do wyrównania, ale w wymarzonej okazji nie wykorzystał Pawłowski.
Po przerwie Zagłębie miał rozruszać Darvydas Sernas, który spotkanie rozpoczął na ławce rezerwowych. Na boisku pojawił się też David Abwo, ale żaden z nich nie zmienił oblicza słabo dysponowanych w ofensywie gości. Sytuacja Zagłębia zrobiła się tragiczna, kiedy w 58. minucie żółtą kartkę za faul na Piechu zobaczył Michal Hanek. Snajper chorzowian z pewnością pozostanie w pamięci Słowaka na dłużej, bo to również po faulu na tym zawodniku Hanek obejrzał pierwszy kartonik.
Po tym zdarzeniu gra się zaostrzyła. Chwilę później z zakrwawioną głową murawę musiał opuścić Łukasz Hanzel. Grania w piłkę mieliśmy dużo mniej. Świetnie zorganizowany w obronie Ruch nie dawał sobie poważnie zagrozić. Zagłębie miało ogromną trudność z przedostaniem się pod pole karne chorzowian. Nie wychodziły im nawet stałe fragmenty gry, chyba ostatnia deska ratunku dla grającego w oslabieniu zespołu.
Ruch nastawil się na grę z kontrataku i z każdą upływającą minutą były one coraz groźniejsze. W 77. minucie Wojciech Grzyb obsłużył świetnym podaniem Piecha, który będąc w polu karnym nie miał probelmu z pokonaniem Isailovicia i było praktycznie po meczu.
Nadzieję Zagłębiu przywrócił w doliczonym czasie gry Arkadiusz Woźniak, ale bramka młodego napastnika została zdobyta zbyt późno i goście nie mieli już czasu na doprowadzenie do remisu.
info: sport.pl
Ostatnio edytowane przez El-Polako ; 09-09-11 o 21:12
Wisła wygrywa z Lechem... lider bezradny
Kwadrans dobrej gry, to zbyt mało, aby myśleć o zwycięstwie nad mistrzem Polski. W pierwszym klasyku w tym sezonie Lech uległ przy Bułgarskiej krakowianom jednym golem, ale spotkanie równie dobrze mogło się zakończyć kompromitacją Kolejorza.
Mecz z Wisłą byl pierwszym pojedynkiem Lecha w tym sezonie, który rozegrali na stadionie przy Bułgarskiej. Piłkarze Bakero zszargali nerwy swoim kibicom, ktorzy bardziej niż rezultatem mogą martwić się fatalną postawą swoich pupili.
Początek spotkania to jednak ataki gospodarzy. Zanim Wisła uspokoiła swoją chaotyczną grę w defensywie mogła przegrywać już 0:2. Po błędach krakowskiej obrony bliscy szczęścia byli Artjom Rudniew i Semir Stilić. Obaj lechici mieli bardzo źle nastawione celowniki i trafiali prosto w Pareikę. Plany o atakowaniu bramki Kotorowskiego piłkarze Maaskanta musieli odlożyć na później. Tym bardziej, że już w od pierwszych minut z urazem po boisku biegał Genkow. Miejsce Bułgara zajął Biton, zdobywca wszytskich jak do tej pory bramek dla Białej Gwiazdy w lidze.
Po kwadransie nerwowa gra w obronie udzieliła się również piłkarzom Bakero, tyle że Wisła potrafiła to wykorzystać. Po strzale Meliksona gospodarzy uratował słupek, w kolejnej akcji po uderzeniu Kirma poprzeczka. Sekundę po próbie Słoweńca poznanianie byli już jednak bezradni, bo dobitka Bitona w końcu znalazła drogę do siatki. Lecha stracił bramkę i jego gra automatycznie siadła. Sekundy przed przerwą Izraelczyk mógł trafić po raz drugi, ale Kotorowskiemu znów w sukurs przyszedł słupek. Lech miał mnóstwo szczęścia i tak naprawdę nie byłoby zaskoczeniem, gdyby do szatni schodził z bagażem trzech goli, bo kilkanaście minut przed sytuacją Bitona szczęścia w pojedynku sam na sam z Kotorowskim zabrakło Meliksonowi.
Jeżeli w pierwszej połowie obrona Lecha spisała się źle, to w drugiej części była tragiczna. Wisła już po wznowieniu gry mogła zdobyć kilka kolejnych bramek. Przerażające było z jaką łatwością do sytuacji strzeleckich dochodził Ivica Iliev. Momentami za Serbem nie nadążało nawet kilku zawodników gospodarzy. Jedyną przeszkodą nie do pokonania był dla pomocnika Krzysztof Kotorowski.
Dopiero kwadrans przed końcem lechici wypchnęli rywala spod własnego pola karnego. Próby doprowadzenia do remisu ograniczaly się jedynie do strzałów z dystansu. Z uderzeniami Rudniewa, Tonewa czy Murawskiego Pareiko nie miał żadnych problemów.
Wisła zagrała wreszcie na swoim normalnym poziomie i udowodniła, że istnieje życie bez Patryka Małeckiego. A Lechici przegrali drugi raz z rzędu i jest niemal pewne, że po tek kolejce stracą prowadzenie w tabeli.
info: sport.pl
GKS Bełchatów - Widzew 0:0. Liga podwórkowa
13. mecz w ekstraklasie pomiędzy PGE GKS, a Widzewem nic nie zmienił. Łódzka drużyna wciąż pozostaje bez zwycięstwa z lokalnym rywalem w tym stuleciu. Z pewnością jednak, to spotkanie może kandydować do miana najnudniejszego w XXI wieku
Mecz lepiej zaczęli goście, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce. Pierwszy celny strzał na bramkę Łukasza Sapeli oddał z rzutu wolnego Dudu w 6. min. Brazylijczyk najlepiej w Widzewie wykonuje stałe fragmenty gry, ale tym razem strzelił za słabo i bramkarz PGE GKS-u bez problemów złapał piłkę.
Na odpowiedź bełchatowian nie trzeba było długo czekać. Jeszcze w tej samej minucie formę Macieja Mielcarza sprawdził strzałem z dystansu Grzegorz Fonfara. Bramkarzowi Widzewa ostatnio nie można nic zarzucić i także tym razem spisał się dobrze wybijając piłkę na rzut rożny.
Później gra była wyrównana, ale z każdą minutą śmielej zaczęli atakować gospodarze. W 25. min po ziemi wzdłuż bramki Widzewa zagrał Filip Modelski i niewiele brakowało, by samobójczego gola strzelił Adrian Budka. Prawy obrońca łódzkiej drużyny wybił piłkę nad bramkę.
To jednak nie koniec dobrych okazji PGE GKS. Chwilę później po stracie Bruno Pinheiro z ostrego kąta strzelał Marcin Żewłakow (cały czas twardo walczył z Ugo Ukahem), ale Mielcarz nogą odbił piłkę na rzut rożny.
W 31. min miała miejsce najbardziej kontrowersyjna sytuacja w pierwszej połowie - w polu karnym w starciu z Adrianem Budką przewrócił się Kamil Kosowski. Sędzia uznał jednak, że pomocnik PGE GKS chciał wymusić "jedenastkę" i ukarał go żółtą kartką. Powtórki pokazały, że arbiter Sebastian Jarzębak raczej miał rację.
W 40. min akcją w stylu... Niki Dzalamidze popisał się Leszek Nowosielski. 19-latek ograł w polu karnym Dudu, ale jego strzał był niecelny.
Podsumowując - mecz był wyrównany, ale zdecydowanie więcej bramkowych okazji mieli gospodarze. Na wyróżnienie zasługiwali przede wszystkim Filip Modelski i pewnie grający obrońcy. W Widzewie najpewniej grał Ukah. Fatalnie spisywali się za to Krzysztof Ostrowski i Przemysław Oziębała. Obaj nadawali się do zmiany i rzeczywiście na drugą połowę już nie wyszli.
Emocji - na miarę pojedynku drużyn z jednego województwa - w pierwszej połowie nie było. Zaraz po ostatnim gwizdku sędziego z głośników popłynęła piosenka Danuty Rinn "Gdzie ci mężczyźni?". Rzeczywiście, po prawdziwych mężczyznach można spodziewać się dużo więcej, szczególnie walki na całego.
Drugą połowę Widzew zaczął już z Souhailem Ben Radhią i Ivanem Alvesem. Ten drugi już po chwili strzelał na bramkę Sapeli, ale za słabo i bramkarz złapał piłkę.
Kilkadziesiąt sekund później goście wyprowadzili szybką kontrę i mieli przewagę pod bramką rywali (6 na 3). Ben Radhia źle jednak rozegrał tę akcję i skończyło się na strachu bełchatowian.
Na kolejne emocje kibice czekali aż do 66. min. Po pierwszym błędzie w tym meczu Ukaha sam przed Mielcarzem był Paweł Buzała, który kilka minut wcześniej zmienił Tomasza Wróbla. Rezerwowy PGE GKS strzelił jednak wysoko nad bramką.
Chwilę później piękną akcją popisał się Dzalamidze - w biegu minął dwóch rywali, ale uderzył źle, za wysoko.
I znów mieliśmy długi okres bardzo słabej gry obu zespołów. Gra toczyła się w bardzo wolnym, wręcz ślamazarnym tempie. I gospodarze i goście grali niedokładnie, dużo zastrzeżeń można też mieć do ich zaangażowania. Nie taką postawę obiecywali piłkarze PGE GKS i Widzewa.
Goście mogli jednak to spotkanie wygrać. Już w doliczonym czasie gry sam na sam z Sapelą był Piotr Grzelczak. Napastnik Widzewa strzelił jednak obok bramki.
Widzew pozostaje niepokonany w tym sezonie, ale na pewno nikt w drużynie nie jest z tego remisu zadowolony.
info: sport.pl
Ostatnio edytowane przez El-Polako ; 10-09-11 o 16:41
Porażka Wicemistrza
Zespół Leszka Ojrzyńskiego kompletnie zdominował u siebie wicemistrzów Polski i zwyciężył 2:1, choć mógł i powinien strzelić co najmniej dwa razy więcej goli. Piłkarze Śląska co prawda pierwsi zdobyli bramkę, ale sprezentował im ją bramkarz gospodarzy. Później na boisku rządziła już tylko jedna drużyna.
Kibice zebrani na Arenie Kielc nie mogli narzekać na pierwszą połowę meczu. Co prawda wynik otworzyli goście, ponieważ przy strzale z dystansu w środek bramki Johana Vokampa fatalnie zachował się Zbigniew Małkowski, ale później ich ulubieńcy zdobyli dwa gole. Najpierw strzałem głową wyrównał Pavol Stano, wykorzystując dogranie ALeksandar Vukovicia. Gola na 2:1, po kapitalnym podaniu Jacka Kiełba i przepuszczeniu piłki przez macieja Korzyma, zdobył Kamil Kuzera.
W drugiej połowie kibice nie zobaczyli już bramek, ale tempo gry nie opadło. Korona zdecydowanie zdominowała wicemistrzów Polski i raz za razem robiło się gorąco pod bramką Kelemena. Nawet gdy za drugą żółtą kartkę boisko musiał opuścić Kuzera, nie było widać osłabienia gospodarzy. Chyba możemy zacząć mówić o kryzysie zespołu Oresta Lenczyka, który przegrał drugi ligowy mecz z rzędu i bardzo słabo zaprezentował się w dwumeczu z Rapidem Bukareszt.
info: sport.pl
Ostatnio edytowane przez El-Polako ; 10-09-11 o 19:18
Słabiutka Legia Warszawa przegrywa z Podbeskidziem !!
Słabiutka Legia przegrywa u siebie z Podbeskidziem. Przed meczem raczej nikt się tego nie spodziewał. Po dobrym meczu z Spartakiem gdzie Legia odrobiła stratę 2 bramek i wygrała, dziś przegrywa z najsłabsza drużyną Ekstraklasy.
Chyba wszyscy ludzie oglądający sobotni mecz przy Łazienkowskiej przecierali oczy ze zdumienia. Legia, która wyeliminowała w Lidze Europejskiej Spartak Moskwa i za pięć dni miała zmierzyć się z PSV Eindhoven, w pierwszej połowie dała sobie strzelić dwa gole. Wynik strzałem głową otworzył debiutujący w Ekstraklasie Tomasz Górkiewicz. Chwilę później sytuację sam na sam zmarnował Sylwester Patejuk. Co się odwlecze to nie uciecze i w doliczonym czasie ten sam zawodnik piękną półprzewrotką zaskoczył Dusana Kuciaka.
Druga połowa zaczęła się dla legionistów w sposób wymarzony - po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Macieja Rybusa strzałem głową kontaktowego gola zdobył Ivica Vrdoljak. Później jednak piłkarze Macieja Skorży prezentowali się równie słabo jak w pierwszej połowie i już ani razu więcej nie zdołali zagrozić gościom. Podbeskidzie, pomimo iż posiadało piłkę przez niecałe 30% czasu gry, zaprezentowało bardzo mądry futbol i w pełni zasłużenie zdobyło trzy punkty.
info: sport.pl
Ostatnio edytowane przez El-Polako ; 11-09-11 o 14:43
DECYZJE KOMISJI LIGI Z 8.09.2011
Dyskwalifikacje dla Artura Cebuli oraz Wojciecha Małeckiego (Korona Kielce Młoda Ekstraklasa)
- Zawodnicy Korony Kielce Artur Cebula oraz Wojciech Małecki,
którzy w meczu 15. kolejki Młodej Ekstraklasy Legia Warszawa - Korona Kielce otrzymali
samoistne czerwone kartki za faul taktyczny (pozbawienie realnej szansy zdobycia bramki)
zostali zdyskwalifikowani na jeden mecz Młodej Ekstraklasy.
info: ekstraklasa.org
« Poprzedni wątek | Następny wątek » |
Informacje o wątku |
Użytkownicy przeglądający ten wątekAktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości) |
Tagi dla tego wątku |