Vladimir Boljević zaczarował jak Mario Basler
Cracovia w ostatniej sekundzie wyrwała trzy punkty GKS-owi Bełchatów i zbliżyła się do bezpiecznej strefy. - To niesłychanie ważne zwycięstwo - cieszy się trener Dariusz Pasieka.
Gdyby kibic mógł wybrać tylko jeden mecz Cracovii w sezonie, to nie powinien decydować się na spotkanie z wielkimi firmami czy drużynami z czołówki, ale na mecz z GKS-em. Rok temu krakowianie w końcówce strzelili trzy bramki i zwyciężyli 3:2, a wczoraj zapewnili sobie zwycięstwo ostatnim kopnięciem. - Ucałowałem piłkę, bo to taki mój rytuał. Futbolówka była na prawą nogę, a to moja lepsza strona, więc chłopaki pozwolili mi uderzyć - opowiadał Władimir Boljević, który zdobył zwycięskiego gola uderzeniem z rzutu wolnego.
Po tym trafieniu Czarnogórzec ściągnął koszulkę i pobiegł w stronę trybun. Dostał za to drugą żółtą kartkę, a czwartą w sezonie, i nie zagra w Kielcach z Koroną. - W takich sytuacjach nie myśli się, ile kartek jest na koncie - przyznał Boljević.
Dariusz Pasieka, trener Cracovii: - Władimir zaczarował tę piłkę, jak niegdyś robił to Mario Basler [były piłkarz m.in. Bayernu Monachium - przyp. red.]. Chłopakom gratuluję decyzji, że zostawili mu wykonanie tego rzutu wolnego. Czy zostanie ukarany za czwartą żółtą kartkę? Decyzję pozostawiam radzie drużyny.
Boljević może spać spokojnie. W szatni panował szampański nastrój, a największe powody do radości miał Mateusz Żytko. Wczoraj obchodził 29. urodziny, a z GKS-em wyszedł pierwszy raz w podstawowym składzie od meczu z Lechem Poznań dwa miesiące temu. Wtedy spisał się fatalnie i po meczu długo siedział w szatni. - Leżałem na podłodze, myślałem i wyszedłem niemal na klęczkach. Nie wiem, jak się podniosę. Może dźwig sobie kupię - mówił obrońca.
Później zaliczył kilka meczów Młodej Ekstraklasie, a na seniorskie boiska wrócił dopiero tydzień temu na spotkanie z Ruchem Chorzów, ale zagrał tylko 10 minut. Wczoraj wystąpił od początku (kontuzjowany jest Krzysztof Nykiel) i już w piątej minucie trafił do siatki. - Zagrał bardzo dobrze i do tego sprawił sobie urodzinowy prezent. To było fantastyczne rozpoczęcie spotkania - przyznał Pasieka.
Cracovia w pierwszej połowie mogła strzelić więcej goli (m.in. Aleksiej Visnakovs trafił w słupek), ale po przerwie blisko wygranej był też GKS (w słupek trafił Dawid Nowak). Bełchatowianie gola zdobyli po samobójczym trafieniu Milosza Kosanovicia, który próbował przeciąć dośrodkowanie Kamila Kosowskiego.
- To był nieszczęśliwy zbieg okoliczności, ale udało nam się zwyciężyć. Ta wygrana jest dla nas niesamowicie ważna, bo nawet remis niewiele dawał. Teraz, gdy patrzymy na tabelę, jest nam trochę lżej - podkreślał Pasieka.
Wygraną z GKS-em krakowianie pożegnali się ze swoimi kibicami na trzy miesiące, bo na stadion przy ul. Kałuży wrócą dopiero w drugiej połowie lutego na mecz z Lechią Gdańsk. Rundę jesienną skończyli na ostatnim miejscu z 12 punktami (rok temu na tym samym etapie mieli osiem). Do Zagłębia Lubin tracą punkt, a do Lechii dwa, ale gdańszczanie dopiero dziś grają z Ruchem Chorzów.
W tym roku stratę będzie jednak trudno odrobić, bo krakowian czekają wyjazdowe mecze z Koroną Kielce i Legią Warszawa. - Gdyby udało się przywieźć remisy, to byłoby super. Musimy zrobić wszystko, by tych spotkań nie przegrać. Będziemy walczyli do końca i na pewno damy radę - zapewnia Kosanović.
info: sport.pl