Wątek: Ekstraklasa

Strona 10 z 22 PierwszyPierwszy ... 6789101112131420 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 91 do 100 z 216
  1. #91 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Widzew remisuje z Koroną Kielce po fatalnym meczu




    Po stojącym na bardzo słabym poziomie meczu Widzew bezbramkowo zremisował z Koroną. To drugi z rzędu bezbramkowy remis łódzkiej drużyny. W sześciu ostatnich meczach Widzew zdobył ledwie dwa gole

    Na pierwsze emocje i bramkowe okazje kibice czekali do 8. min. Właśnie wtedy Adrian Budka bardzo mocno uderzył zza pola karnego, ale piłkę nad bramkę przeniósł Zbigniew Małkowski. Po rzucie rożnym szansę na gola miał jeszcze Piotr Grzelczak, ale on z kolei strzelił za słabo. Goście odpowiedzieli niemal natychmiast. Po błędzie Bruno Pinheiro sam przed Maciejem Mielcarzem był Maciej Korzym. Napastnik Korony huknął z powietrza jak z armaty i piłka trafiła w słupek. Po chwili przed szansą stanął jeszcze Jacek Kiełb, ale on z kolei strzelił wysoko nad bramką.

    Niedługo potem w polu karnym Widzewa upadł Grzegorz Lech, ale sędzia Sebastian Jarzębak uznał, że biegnący obok piłkarza Korony Piotr Mroziński nie faulował. Arbiter mógł się jednak pomylić... Do takiej sytuacji pod bramką gospodarzy doszło m.in. dlatego, że kielczanie na długie minuty zepchnęli widzewiaków do obrony. Gospodarze nie potrafili wyprowadzić akcji, rzadko przechodzili przez połowę boiska, a jeśli im się to udawało, to za chwilę tracili piłkę. Właściwie nie istniała druga linia Widzewa, bo ustawieni w środku Piotr Mroziński i Bruno Pinheiro (Mindaugas Panka pauzował za kartki) nie potrafili przytrzymać piłki, snuli się w kole. To samo dotyczy zresztą ustawionego przed nimi Niki Dzalamidze i właściwie wszystkich piłkarzy w czerwonych strojach. Wystarczy wspomnieć, że dopiero w 30 min bramkarz dotknął piłki kopniętej przez któregoś z widzewiaków.

    Drużyna trenera Radosława Mroczkowskiego grała bez ładu i składu, taktyki nie było w tym żadnej. A gdy do tego dodać, że widzewiacy właściwie przechadzali się po boisku i zwykle podawali niecelnie, to mieliśmy obraz... nędzy i rozpaczy. Nie dało się na to patrzeć. Trybuny ożywiły się dopiero wtedy, gdy Piotr Grzelczak chciał chyba spróbować strzału przewrotką i o mały włos nie kopnął się w czoło... Na szczęście pierwsza połowa w końcu się skończyła. Niestety po kwadransie piłkarze Widzewa i Korony wrócili na boisko.

    Zaczęło się bardzo podobnie, jak w pierwszej połowie. Na bramkę rywali jako pierwszy znów strzelał Budka i znów Małkowski odbił piłkę na róg. Tym razem kielczanie pozostawili jednak okazję widzewiaków bez odpowiedzi.

    Na kolejną okazję kibice musieli czekać aż do 70. min, kiedy wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko Przemysław Oziębała uderzył głową na bramkę Korony, ale zrobił to za słabo i Małkowski bez większych problemów złapał piłkę. Tym razem goście odpowiedzieli, bo mocno na bramkę Macieja Mielcarza strzelał Tomasz Lisowski. Bramkarz Widzewa odbił jednak piłkę. To był pierwszy celny strzał Korony w tym meczu.

    Na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego piłkę meczową mieli gospodarze. Sam przed bramkarzem gości był Piotr Grzelczak, ale Małkowski obronił jego strzał i uratował swojej drużynie punkt. Kielczanie zakończyli mecz z przytupem. Najpierw z boiska wyleciał Krzysztof Kiercz za brutalny faul na Ben Radhii, a tuż przed końcem jego los powinien podzielić Hernani, który ściął Grzelczaka. Sędzia pokazał jednak obrońcy Korony tylko żółtą kartkę.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  2. #92 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Mistrz Polski znów na kolanach




    Zmiana trenera nie pomogła Wiśle Kraków. Mistrz Polski przegrał trzeci mecz z rzędu w ekstraklasie. Zwycięskiego gola dla Górnika Zabrze strzelił Michał Jonczyk, który trzy lata temu spędził pół roku przy Reymonta w Młodej Ekstraklasie i został odesłany do Sandecji Nowy Sącz

    Po porażce z Górnikiem Zabrze krakowianie do Śląska tracą już dziesięć punktów, a w piątek zagrają właśnie we Wrocławiu. Goście już w 3 min powinni prowadzić. Koszmarny błąd popełnił Dragan Paljić i piłka trafiła do Prejuce Nakoulmy. Napastnik z Burkinia Faso biegł z nią niemal od połowy boiska, obrońcy Wisły nie mogli go dogonić, ale w najważniejszym momencie fatalnie spudłował.

    Po chwili mistrzowie Polski stracili Kewa Jaliensa. Holender doznał kontuzji, a zastąpił go Michał Czekaj, choć na ławce rezerwowych siedział też do tej pory podstawowy stoper Osman Chavez. Polak po chwili wykazał się, kiedy zablokował strzał głową Nakoulmy, a od straty gola uchronił Wisłę Tomas Jirsak, który ubiegł Tomasza Zahorskiego.

    W Wiśle najbardziej widoczny był Ivica Iliev. Serb kilka razy dryblował, groźnie strzelał, ale do przerwy lepsze sytuacje mieli goście. Częściej byli przy piłce, grali szybciej, często z pierwszej piłki i mieli więcej pomysłów na przedarcie się przez obronę wiślaków.

    Trener Moskal rywali chciał zaskoczyć tym, że drużyna grała właściwie bez prawego skrzydła. W rolę pomocnika próbował wcielać się Marko Jovonović, ale Serb może i bardzo szybko biega, ale z piłką nie potrafi za wiele zrobić. Każdy jego rajd kończył stratą, a w najlepszym wypadku podaniem do tyłu. Za to na lewym skrzydle dublowali się Gervasio Nunez i Iliew.

    Jak powinien grac prawy obrońca Jovanoviciowi pokazał Michal Bemben. W 39 min po jego dokładnym podaniu głową strzelał Nakoluma, ale tuż obok słupka. Kolejną okazję miał Paweł Olkowski, ale uderzył w środek bramki.

    Po przerwie trener Wisły wzmocnił ofensywę - wpuścił Rafała Boguskiego i rzeczywiście od początku zaatakowali. Uzyskali przewagę, ale wciąż brakowało dokładnego podania. Iliew znów mijał dwóch, trzech rywali, ale miał problemy z oddaniem mocnego i celnego strzału. Groźnie uderzali Łukasz Garguła, Boguski i Junior Diaz. Nikomu nie udało się jednak pokonać dobrze broniącego Łukasza Skorupskiego.

    Za to zabrzanie przeprowadzili jedyną groźną akcję w drugiej połowie i strzelili zwycięskiego gola. Nakoulma podał w pole karne, Pareiko niepotrzebi wybiegł, a Jonczyk kopnął z ostrego kąta do bramki.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  3. #93 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Czwarty mecz Lecha bez bramki




    Gracze Podbeskidzia Bielsko-Biała ograli już wcześniej Legię Warszawa i Wisłę Kraków. Teraz pokazali, że u siebie też bywają groźni. Mogli pokonać Lecha, któremu - ostatecznie remisując z nim - w czwartym kolejnym meczu nie pozwolili strzelić gola.

    Ze sporym animuszem i bez respektu wobec utytułowanego rywala rozpoczęli piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Białej spotkanie z Lechem Poznań, kończącym 14. kolejkę ligową. Większa część pierwszej połowy przebiegła pod dyktando gospodarzy. "Górale" dłużej utrzymywali się przy piłce i groźniej atakowali. "Kolejorz" nie potrafił sobie poradzić też z pressingiem gospodarzy.

    Podbeskidzie w pierwszej połowie trzykrotnie było bliskie strzelenia bramki.

    W 11. minucie Sebastian Ziajka przerzucił górą piłkę na lewą stronę pola karnego wprost na nogę Roberta Demjana, który huknął z półwoleja. Piłka nieznacznie minęła bramkę Lecha. Dwie minuty później Dariusz Łatka odważnie wbiegł w pole karne i wycofał piłkę do Ziajki. Ta, uderzona przez niego, odbiła się od nóg obrońców. Dopadł ją Matej Nather, ale strzał przeszedł minimalnie obok słupka bramki gości.

    W 43. minucie Juraj Dancik uruchomił długim podaniem walczącego bark w bark z obrońcą Roberta Demjana, który z kilkunastu metrów strzelił nad poprzeczką Jasmina Burica.

    Lech poważniejszą okazję do zdobycia gola miał w 27. minucie. Z prawej strony pola karnego, z pierwszej piłki uderzył dość mocno i celnie Jakub Wilk.

    Bramkarz Podbeskidzia Richard Zajac był na posterunku.

    Po przerwie Lech zaatakował odważniej, ale to bielszczanie mieli bardziej klarowne sytuacje. W 51. minucie Tomasz Górkiewicz dograł do Sylwestra Patejka, którego dośrodkowanie omal nie zaskoczyło bramkarza gości. Akcję zakończył niecelnym strzałem Górkiewicz. Podbeskidzie kapitalną okazję do objęcia prowadzenia zmarnowało w 57. minucie. Demjan świetnie wyszedł ze środka prawą stroną i obsłużył Ziajkę, który podał wszerz pola karnego, ale nie było tam żadnego z zawodników.

    W 62. minucie trener Lecha Jose Mari Bakero wprowadził na boisko Semira Stilicia i Artjomsa Rudneva. Ożywiło to grę poznaniaków, którzy zepchnęli gospodarzy do obrony. W 67. i 68. minucie dwukrotnie zakotłowało się na polu karnym Podbeskidzia. W pierwszej akcji sędzia odgwizdał pozycję spaloną Jakuba Wilka, a chwilę później Semir Stilić w doskonałej okazji z sześciu metrów posłał piłkę nad bramką.

    Bielszczanie ograniczali się do gry z kontry. Dobrą okazję miał Piotr Malinowski, który w 84. minucie otrzymał w rejonie pola karnego Lecha kilkudziesięciometrowe, dobre podanie od wyróżniającego się w meczu Sebastiana Ziajki. Przegrał jednak z Hubertem Wołąkiewiczem.

    Końcówka meczu obfitowała w emocje. Piłkarze obu drużyn z dużą determinacją walczyli o zdobycie zwycięskiej bramki. Najbliższy tego był Marcin Kamiński.

    W 87. minucie, po dośrodkowaniu Aleksandra Tomeva, jego uderzenie głową z 4 metrów minęło słupek bramki gospodarzy. W doliczonym czasie gry bielszczanie czterokrotnie egzekwowali rzut rożny, a pojedynek zakończył się remisem.

    info: sport.pl
    Ostatnio edytowane przez El-Polako ; 23-11-11 o 22:26
    Odpowiedz z cytatem  
     

  4. #94 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    14.KOLEJKA PODSUMOWANIE



    TABELA



    NASTĘPNA 15.KOLEJKA

    Ostatnio edytowane przez El-Polako ; 23-11-11 o 22:36
    Odpowiedz z cytatem  
     

  5. #95 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    1.Kolejka (Zaległy Mecz)

    Legia pokonała Zagłębie 3:0




    W zaległym meczu 1. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Legia Warszawa pokonała na własnym stadionie Zagłebie Lubin 3:0. Bramki dla gospodarzy strzelali Rybus, Radovic i Ljuboja. Legia awansowała na drugie miejsce w tabeli.

    Mecz został przełożony, bo ulewa nad Warszawą nie pozwoliła rozegrać meczu we wcześniej ustalonym terminie. Legia dzięki zwycięstwu 3:0 awansowała na drugie miejsce w tabeli i do prowadzącego Śląska traci tylko dwa punkty.

    Stołeczni piłkarze prowadzenie objęli w 19. minucie po bramce Macieja Rybusa, asystował: Danijel Ljuboja. Rybus zaatakował z piłką ze środka pola, podał piłkę w pole karne do Ljuboji, ten kapitalnie odegrał mu na jeden kontakt piętą i reprezentant Polski pewnym strzałem nie dał szans Ptakowi.

    W 60. minucie Legia strzeliła drugą bramkę. Rybus dostał piłkę z prawej strony, kapitalnie podał do Radovicia, ten wyszedł sam na sam z Ptakiem i strzałem zewnętrzną częścią stopy podwyższył prowadzenie gospodarzy.

    W 75. minucie trzecią bramkę dla Legii zdobył Danijel Ljuboja. Rybus wpadł z prawej strony w pole karne, zagrał na piąty metr, a tam Ljuboja nie dał najmniejszych szans bezradnemu Ptakowi.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  6. #96 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Cani ratuje Polonię




    Czarne Koszule przegrywały przy Konwiktorskiej z bieniaminkiem już od trzeciej minuty po bramce Mariusza Sachy. Podopieczni Jacka Zielińskiego długo prezentowali się fatalnie i wydawało się, że Podbeskidzie urwie punkty kolejnemu faworytowi. Wszystko zmieniło wejście w drugiej połowie na boisko Edgara Caniego.

    Kibice, którzy zdecydowali się przyjść w piątkowy wieczór na Konwiktorską, już na początku spotkania przeżyli niemiłe zaskoczenie. W 3. minucie po składnej akcji i strzale głową z bliska Mariusza Sachy goście objęli prowadzenie. Strzelcowi gola podawał - również głową - Sylwester Patejuk.

    Mimo straty bramki poloniści robili niewiele, żeby rozgrzać nieliczną publiczność. Sporadyczne ataki gospodarzy były łatwe do rozszyfrowania przez rywali. Do końca pierwszej części gry podopieczni Jacka Zielińskiego tylko dwukrotnie zagrozili Podbeskidziu. W 22. minucie Marcin Baszczyński strzelił głową niecelnie, a tuż przed przerwą sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Bruno Coutinho.

    Z powodu kontuzji głowy już w 35. minucie boisko musiał opuścić doświadczony obrońca Podbeskidzia Bartłomiej Konieczny, co - jak się później okazało - miało duży wpływ na postawę defensywy "Górali".

    Od początku drugiej połowy trener Zieliński wprowadził do gry Pavla Sultesa (jego występ stał pod znakiem zapytania), a krótko po przerwie Edgara Caniego. Ten drugi stanął w 63. minucie przez wielką szansą, ale z pięciu metrów trafił wprost w bramkarza. Goście zrewanżowali się po chwili dogodną sytuacją Roberta Demjana.

    W 72. minucie obrońcy Podbeskidzia popełnili dwa błędy. Najpierw pozwolili na strzał głową Bruno (trafił w poprzeczkę), a po chwili nie powstrzymali skuteczniego dobijającego Caniego.

    To nie był jednak koniec poważnych pomyłek defensorów gości. Pięć minut przed końcem spotkania podali wprost pod nogi stojącego kilka metrów przed bramką Caniego. Albański napastnik zdobył drugą bramkę tego dnia i ustalił wynik spotkania.

    Dzięki piątkowemu zwycięstwu poloniści podtrzymali dobrą passę na własnym boisku - w rundzie jesiennej nie przegrali na Konwiktorskiej ani razu. Tymczasem Podbeskidzie powtórzyło swój występ przeciwko ŁKS Łódź. Wtedy również - mimo prowadzenia na wyjeździe 1:0 - ostatecznie uległo 1:2.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  7. #97 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Porażka lidera




    Wisła zasłużenie wygrała we Wrocławiu z liderującym w tabeli Śląskiem i znów liczy się w walce o mistrzostwo Polski

    Śląsk do meczu z Wisłą przystąpił po serii świetnych meczów, jako lider tabeli i faworyt. Bo to rywal zaliczył trzy kolejne porażki w lidze, w tym czasie pracę w klubie stracił trener Robert Maaskant, a dodatkowo Wisła znów zagrała bez kilku podstawowych, kontuzjowanych zawodników (Melikson, Jaliens, Bunoza, Sobolewski, czy chory Kirm). Jednak przebieg większości meczu a przede wszystkim pierwszej połowy zaskoczył chyba wszystkich obserwatorów widowiska.

    Do przerwy Wisła niepodzielnie rządziła na boisku. Goście imponowali spokojem, pewnością siebie i niekonwencjonalną grą. To oni, a nie Śląsk zdecydowanie częściej byli przy piłce, pomysłowo rozgrywali zarówno ataki pozycyjne jak i szybkie kontry. Wisła atakowała dużą ilością zawodników, do ofensywy często włączali się obydwaj boczni obrońcy i defensywni pomocnicy. W dużym stopniu dezorientowało to defensorów Śląska.

    Najgroźniejsze były prostopadłe zagrania na wolne pole, po których Iliev, Palijć, czy Nunez łatwo wbiegali w pole karne Śląska dochodząc do dogodnych sytuacji strzeleckich. Jednak mistrzowie Polski mieli jeden problem - byli nieskuteczni, bądź świetnie interweniował bramkarz wrocławian Marian Kelemen. Do przerwy doskonałe okazje mieli: Genkow, Iliev, Jirska, czy Nunez. Ale bez efektu.

    Śląsk był zaskakująco bezradny, niepewny. Przy agresywnej grze Wisły w defensywie, miejscowi mieli problemy z dłuższym utrzymaniem się przy piłce. Zawodnicy trenera Kazimierza Moskala podwajali, a nawet czasami potrajali piłkarzy Śląska, którzy byli przy piłce. Jako, że inni wrocławianie razili statycznością, nie wychodzili na wole pozycje - ataki Śląska były mizerne. W tej części spotkanie jedynie Argentyńczyk Cristian Diaz po dwóch indywidualnych akcjach strzelał groźnie na bramkę Pareiki. Uderzenia pozostałych zawodników były fatalne.

    Swoją dominację Wisła potwierdziła bramką zdobytą na początku drugiej połowy. Bardzo dobrze spisujący się Argentyńczyk Nunez ograł w polu karnym Waldemara Sobotę, a ten powalił przeciwnika na ziemię. Sędzia Marcin Borski słusznie podyktował rzut karny pewnie wykorzystany przez Rafała Boguskiego.

    Podrażniony Śląsk natychmiast rzucił się do odrabiania strat. I mógł, a nawet powinien zdobyć przynajmniej jednego gola. Najpierw z pięciu metrów fatalnie spudłował Diaz, a chwilę później Pareiko doskonale interweniował po uderzeniu głową Soboty i ponownie po woleju Diaza.

    W końcówce meczu trener Orest Lenczyk zdecydował się na grę dwoma napastnikami i wprowadził na boisko Holendra Johana Voskampa. Jednak nie zmieniło to obrazu gry. Wisła wygrała, bo miała w swoich szeregach więcej indywidualności, klasowych piłkarzy potrafiących narzucić swój styl gry. Tym razem Śląsk miał zbyt mało atutów, aby wywalczyć chociaż remis.

    - Ten wygrany mecz doda nam pewności siebie - tłumaczył tuż po meczu Argentyńczyk Gervasio Nunez. - Zwycięstwo ze Śląskiem pozwala nam zbliżyć się do czołówki tabeli i wrócić do walki o mistrzostwo Polski. W pierwszej połowie graliśmy dobrze. Po przerwie mieliśmy trochę szczęścia, ale mistrz musi mieć szczęście - cieszył się pomocnik Wisły.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  8. #98 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Słaby ŁKS stracił punkt w meczu z jeszcze słabszą Jagiellonią




    W ostatnich dniach w ŁKS więcej mówi się o zmianach w spółce i długach niż o sporcie. Widać to było na trybunach, bowiem spotkanie oglądało 2,3 tys. ludzi

    Podczas ostatniego spotkania pierwszej rundy na stadionie pojawił się Andrzej Grajewski, zainteresowany przejęciem zespołu. Piłkarze chcieli się pokazać mu, że zasługują na pozostanie w klubie.

    W Łodzi spotkały się drużyna najgorzej grająca na swoim stadionie z najsłabszą na wyjeździe. ŁKS w roli gospodarza wywalczył dotychczas tylko cztery punkty, lecz trzeba pamiętać, że w Łodzi gra dopiero po raz czwarty, bo wcześniej podejmował rywali w Bełchatowie. No i raz przynajmniej jeden punkt zabrał mu sędzia, nie uznając wyrównującego gola w spotkaniu z Wisłą Kraków. Za to Jagiellonia poza domem tylko raz zremisowała (2:2 z Podbeskidziem Bielsko-Biała).

    Za czasów Michała Probierza ełkaesiacy byli bardzo groźni ze stałych fragmentów gry. Dzięki rzutowi wolnemu odnieśli pierwsze w tym sezonie zwycięstwo z Cracovią. Wtedy dośrodkowywał Marcin Kaczmarek, a do siatki trafił Antoni Łukasiewicz. W meczu z Jagiellonią oglądaliśmy powtórkę tej sytuacji. Z prawej strony pola karnego mocno kopnął Kaczmarek, źle zachował się bramkarz gości, który tylko odbił piłkę, a Łukasiewicz z bliska wepchnął ją do bramki.

    To był wymarzony scenariusz dla łodzian, którzy mogli spokojnie czekać na okazję do kontrataków. Szło im to nieźle, a najgroźniej było po rajdach bardzo aktywnego Kaczmarka. Po jednym z nich Marek Saganowski, który po bełchatowskim epizodzie w pomocy (nieudanym) wrócił do ataku. Kapitan ŁKS kopnął piłkę, ale sprzed linii bramkowej wybił ją Grzegorz Bartczak. Podobną szansę miał Dariusz Kłus, lecz nie zdołał trafić w piłkę.

    Goście w pierwszej połowie niby mieli inicjatywę, przeważali, lecz nie byli w stanie zagrozić Pavle Velimiroviciowi. Wysokie dośrodkowania spokojnie przecinali łódzcy stoperzy. Zupełnie niewidoczny był Tomasz Kupisz. Pierwszy celny strzał - zresztą niegroźny -oddał w 45. min Grzegorz Arłukowicz, lecz Velimirović spokojnie złapał piłkę.

    Po przerwie gra niewiele się zmieniła, bo cały czas lepsze wrażenie sprawiali łodzianie. Wyprowadzili dwie groźne kontry, jednak zabrakło ich wykończenia. Szkoda, bo można było dobić anemicznie grającą Jagiellonię.

    W przerwie trener Ryszard Tarasiewicz musiał zrobić aż dwie zmiany, bo urazów nabawili się Paweł Golański i Sebastian Szałachowski. Obaj powinni zostać na boisku, bo do zmiany nadawało się kilku innych ełkaesiaków. Ale słabiutka Jagiellonia sama nie była w stanie niczego zdziałać. I gdyby nie pomoc zawodników z al. Unii, po raz szósty przegrałaby na wyjeździe. Punkt podarowali jej Michał Łabędzki, Kłus i Piotr Klepczarek. Pierwszy niedokładnie wybił piłkę głową, drugi nie powalczył o nią z Gigaurim, a konsekwencją był faul Klepczarka na Janie Pawłowskim. A że działo się to w polu karnym, sędzia podyktował rzut karny, wykorzystany przez Alexisa Noraubuenę.

    Ta sytuacja pokazała, że piłka nożna nie jest sprawiedliwa, bo lepsza drużyna w głupi sposób straciła zwycięstwo. Mogła też przegrać, bowiem kolejny raz pomylił się Łabędzki. Tym razem za lekko podał do Velimirovicia, który też dołożył coś od siebie. Chciał jeszcze okiwać Pawłowskiemu, który wybił mu piłkę, ale przeleciała ona obok słupka. Mimo starać ełkaesiaków nie udało im się poważniej zagrozić bramkę gości. Ci zaś zdobyli punkty, oddając zaledwie dwa celne strzały. ŁKS takiej szansy na odniesienie piątego zwycięstwa długo nie będzie miał, bo teraz czekają go pojedynki z Lechem i Śląskiem Wrocław.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  9. #99 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Nakoulma znów bohaterem Zabrza




    Prejuce Nakoulma poprowadził Górnika to wysokiego zwycięstwa nad Zagłębiem. Piłkarz z Burkina Faso strzelił dwa gole i był najlepszym graczem swojej drużyny. Górnik wskoczył po tym meczu na 8. miejsce w tabeli.

    Pierwsze 45 spotkania to całkowita dominacja zabrzan, którzy opanowali środek pola i wykorzystując szybkość i umiejętności techniczne Prejuce'a Nakoulmy potrafili strzelić dwa gole. Czarnoskóry napastnik popisał się kilkoma świetnymi akcjami. Pierwszego gola zdobył po indywidualnej akcji i minięciu dwóch rywali. Po kilkunastu minutach Nakoulma znów ośmieszył obrońców przeciwników, a po jego podaniu gola samobójczego strzelił Reina.

    W drugiej połowie Górnik potwierdził swoją dominację. Kilkanaście minut po rozpoczęciu gry gola na 3:0 strzelił Zahorski. Zagłębie potrafiło odpowiedzieć już kilkadziesiąt sekund później. Olbrzymi błąd popełnił Skorupski, który wybił piłkę wprost pod nogi Hanzela. Ten nie zastanawiał się długo, huknął z dystansu i strzelił bramkę na 3:1. Wydawało się, że lubinianie powalczą jeszcze o remis, ale zabrzanie potrafili dobić rywala. Kolejnego gola dla Górnika strzelił Nakoulma. Napastnik gospodarzy wykorzystał błąd Ptaka, który odbił przed siebie strzał Bembena. - To był mecz o sześć punktów. Cieszę się, że go wygraliśmy - powiedział po meczu Adam Nawałka.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

  10. #100 Odp: Ekstraklasa 
    Donator

    Awatar El-Polako
    Dołączył
    Aug 2011
    Posty
    502
    Podziękował/a
    239 razy
    38 podziękowań za 28 postów
    Siła reputacji
    39


    Korona pokonała Legię




    Korona Kielce pokonała Legię Warszawa 1:0 w meczu 15. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Gola na wagę zwycięstwa zdobył były zawodnik Legii, Maciej Korzym

    Po serii porażek piłkarze Korony wreszcie odnieśli zwycięstwo i to nad wiceliderem. Gospodarze od początku odważnie atakowali. Mieli kilka świetnych akcji, po jednej z nich Korzym kopnął piłkę tuż obok słupka. Kilka minut później po dokładnym podaniu Aleksandara Vukovica już się nie pomylił i głową skierował piłkę do siatki rywali.

    W pierwszej połowie goście razili niedokładnymi podaniami, często po takich zagraniach piłka trafiała do kielczan. Obrońcy byli mało ruchliwi, pozwalali gospodarzom na swobodne rozgrywanie ataków. Pod bramką Korony legioniści nie mieli pomysłu na zakończenie akcji. Nie oddali żadnego strzału na bramkę kielczan.

    Po przerwie Legia przyspieszyła, coraz częściej dochodziło do oblężenia bramki kielczan, ale poza rzutami rożnymi efektów nie było. Obrońcy kieleccy uważnie pilnowali rywali i nie popełniali rażących błędów. W trudnych sytuacjach wybijali piłkę poza boisko.

    Do końca kielczanie więcej uwagi poświęcali na utrzymanie korzystnego rezultatu ale ich sporadyczne kontrataki stwarzały sporo zagrożenia. Z upływem czasu niektórzy piłkarze Korony nie mieli już sił, ale ambitnie bronili dostępu do bramki.

    Natomiast warszawianie kontynuowali schematyczne wrzutki piłki na pole karne gospodarzy, a piłka po ich strzałach daleko mijała bramkę Korony. W drugiej połowie żaden z piłkarzy nie strzelił na bramkę. Legioniści nie uczynili tego w całym meczu.

    Po meczu powiedzieli:

    Trener Legii Maciej Skorża: - Był to bardzo ciężki mecz. Stracona bramka po naszym błędzie przy wyprowadzaniu piłki zadecydowała o końcowym rezultacie. Za mało stworzyliśmy sytuacji do zdobycia przynajmniej jednej bramki, mało było też gry piłką.

    Trener Korony Lech Ojrzyński: - Bramka Korzyma dała nam wreszcie zwycięstwo po serii niepowodzeń. Tym bardziej nas ono cieszy, że odniesione nad Legią, jednym z czołowych zespołów naszej ligi.

    info: sport.pl
    Odpowiedz z cytatem  
     

Informacje o wątku
Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 6 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 6 gości)

Tagi dla tego wątku

Zobacz tagi

Bookmarks
Bookmarks
Uprawnienia umieszczania postów
  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •