Jutro, jak wybuchnie wojna (2010) - Filmweb
"Zobacz dziś, zanim nadejdzie jutro"
"Nie będę nic przemilczać. Ostrzegałam innych. To dla nas bardzo ważne, aby tak to nagrać. Chcemy podkreśli jacy jesteśmy… i że coś znaczymy. Może, niektóre nasze uczynki i utrata przyjaciół. na coś się przydadzą. Jest tylko jeden sposób, by to zrobić. Wrócić do początku". Trzeba przyznać, że już pierwsze słowa wypowiedziane w tej produkcji zachęcają do jej obejrzenia.
Film "Jutro, jak wybuchnie wojna" jest ekranizacją pierwszego tomu bestsellerowej serii autorstwa australijskiego pisarza Johna Marsdena zatytułowanej "Jutro". Opowiada ona o grupce nastolatków, którzy postanawiają spędzić kilka dni na łonie natury. Decydują się wyruszyć do trudno dostępnego miejsca w górach zwanego "piekłem". Ich wakacje okazują się wspaniałym wypoczynkiem, lecz gdy wracają do swojego rodzinnego miasteczka, odkrywają, że ich kraj znajduję się pod okupacją, a oni są jedynymi ludźmi, którzy mogą powstrzymać najeźdźce. Młodzi ludzie postanawiają nękać wroga jak partyzanci, by odzyskać kraj. Ich schronieniem jest "piekło".
Po przeczytaniu opisu filmu specjalnie się nie ekscytowałem. Pomyślałem, że kolejny film wojenny, w którym jest tylko akcja, bitwa i zero fabuły. A tu miłe zaskoczenie.
Po seansie filmu zdecydowałem się sięgnąć po serie autorstwa Johna Marsdena.
Początkowo książka nie "wciągnęła" mnie, jednak już od piątego rozdziału po prostu nie mogłem się od niej oderwać. Co prawda pierwsza część jest dopiero wstępem do przygód Ellie i jej przyjaciół, dlatego nie jest on taka rewelacyjna jak pozostałe sześć części.
Ekranizacja pierwszego tomu mnie zachwyciła. Głowni bohaterowie po prostu zachwycają grą aktorską. Najbardziej przykuły moją uwagę dwie aktorki. A mianowicie Caitlin Stasey (filmowa Ellie Linton) oraz Phoebe Tonkin (filmowa Fi Maxwell). Te dwie australijskie aktorki zrobiły na mnie duże wrażenie. Tonkin już wcześniej mogłem ujrzeć jako syrenka z serialu "H2O:wystarczy kropla", w którym grała wystarczająco dobrze, aby się w niej zauroczył. Natomiast Stasey była nową aktorką, którą nigdy nie widziałem w żadnej produkcji. Jednak wystarczył jedn film z jej udziałem, aby także darzył ją wielką sympatią. Wadą tej produkcji jest postać Lee, którego odegrał początkujący aktor Chris Pang. Jego gra była kiepska, a postać którą odegrał była bezbarwna. Jednak całościowo obsada spisała się bardzo dobrze. Pomimo młodego wieku i braku doświadczenia, młodzież spisała się rewelacyjnie i zasługuję na uznanie
Dużym plusem w tej produkcji jest także scenariusz. Stuart Beattie jako reżyser i jako scenarzysta spisał się bardzo dobrze. Dialogi głównych bohaterów nie były kolejnymi głupimi tekścikami dla nastolatków, lecz głębokimi wypowiedziami, które zapadają w pamięć. Zarówno książka, jak i film przedstawiają, w jaki sposób zwykły obywatel zmienia się w morderce. Ukazuje także jakie urazy psychiczne mają osoby, które podczas wojny zmagały się ze strachem 24 godziny na dobę.
Podsumowując, uważam ten film za rewelacyjną i interesującą produkcję oraz bardzo dobrą ekranizację. Dostarcza wiele emocji i zapada w pamięć.