W GP Kanady 2008 przepuściłem Roberta Kubicę, ciągle mam problemy z rozgrzewaniem opon, chcę zostać w Lotus Renault GP na przyszły rok - to tylko niektóre z kwestii ujawnionych przez Nicka Heidfelda podczas wywiadu dla oficjalnej strony internetowej F1.



Nick, Renault w ten weekend nie radzi sobie najlepiej. Straciliście rozpęd?

Nick Heidfeld: „Cóż, myślę, że trochę zostaliśmy w tyle w porównaniu do początku sezonu. Niemniej na szczęście coraz bardziej rozumiemy nasze problemy, oczywiście sytuacja nie jest satysfakcjonująca, ale to pierwszy krok we właściwym kierunku. Wiadomo, iż gruntownych zmian nie da się przeprowadzić w jedną noc, lecz na przestrzeni najbliższych wyścigów wprowadzimy dobre poprawki. Na początku sezonu stawaliśmy na podium i chociaż zdaniem niektórych tylko dzięki nieszczęściu rywali, to jednak pojechaliśmy perfekcyjne zawody, więc w pełni zasłużyliśmy na te wyniki. Były też takie grand prix, w których poważnie sobie nie radziliśmy, jak Monako. Do tej pory to był nasz najgorszy moment tegorocznych mistrzostw, ponieważ mając na uwadze konkurencyjność bolidów Renault na torze w Monte-Carlo, liczyliśmy na walkę o podium. Jestem jednak przekonany, że znów pójdziemy naprzód i fajnie byłoby to zrobić jeszcze przed wakacyjną przerwą".

Co się stało z ambicjami zespołu? Ten sezon miał być dla was przełomowy...

„Ach, moim zdaniem dobrze jest mieć wysokie ambicje, bo wtedy musisz naprawdę się starać, by osiągnąć sukces. Jeśli nie stawiasz sobie poprzeczki nieustannie coraz wyżej, możesz po prostu zabrać swoje rzeczy i pójść do domu. Według mnie i tak jesteśmy lepsi, niż w zeszłym sezonie - obecnie zajmujemy czwartą pozycję w klasyfikacji konstruktorów, przed Mercedesem. To prawda, że trzypunktowa przewaga stanowi niewielką różnicę, ale trzeba też zdać sobie sprawę z tego, kto jest twoim przeciwnikiem. Rywalizujemy z wielkim koncernem samochodowym, więc jest bez wątpienia niełatwo. Myślę, że dopóki cały czas idziemy naprzód, dopóty jest dobrze".

Ostatnio raczej nie wprowadzacie znaczących ulepszeń. Co się dzieje?

„Cóż, mamy pewne przypuszczenia, pewne domysły dlaczego tak jest, ale ja nie jestem na 100% przekonany, iż właśnie dlatego tak wygląda sytuacja. Mam swoje własne teorie, lecz odnośnie nich też nie mam pewności, więc na razie zostawię je dla siebie".

Spotykasz się z krytyką za nie osiąganie lepszych wyników, ale czy te lepsze wyniki w ogóle są możliwe? Może to ty powinieneś krytykować - swoją ekipę?

„Robię to, ale nie publicznie. Eric (Boullier - szef zespołu) był dosyć szczery po Monako. Występ w kwalifikacjach nie spełnił jego oczekiwań i po tym grand prix cała załoga nie kryła lekkiego przygnębienia. Ale wracając do twojego pytania, powiedziałbym, że jak dotąd podczas wszystkich wyścigów w tym sezonie niemal zawsze wyciskałem maksimum. Niemniej w niektórych sesjach kwalifikacyjnych rzeczywiście mogłem pojechać lepiej, lecz prawie zawsze nie miało to większego wpływu na ostateczne rozstrzygnięcia całego weekendu. Ale tak, przyznaję, że czasówki są dla mnie czymś w rodzaju Pięty Achillesowej, aczkolwiek teraz zmieniłem swój styl jazdy oraz ustawienia bolidu. W Kanadzie wymieniłem hamulce, co bardzo pomogło, więc ze szczerością mogę stwierdzić, że w ostatnich kilku wyścigach osiągnąłem prawie maksimum. Ok, w Kanadzie wypadek był bardzo niefortunnym zbiegiem okoliczności, ale nawet teraz - z perspektywy czasu - nie wiem, jak mógłbym zaradzić tamtej sytuacji. Kamui (Kobayashi) nie zrobił tego celowo, lecz gdy nagle zwolnił w punkcie, gdzie powinno się przyśpieszać, po prostu nie byłem w stanie wystarczająco szybko zareagować, by go ominąć. Jak na razie jestem dosyć zadowolony z mojej postawy w tym sezonie".

Ujawniając, iż w niektórych kwalifikacjach mogłeś pojechać lepiej, co masz na myśli?

„Lepiej wykorzystując opony, zmuszając je do pracy. Nie pierwszy raz napotykam na taki problem. Borykam się z nim odkąd w F1 mamy jednego dostawcę ogumienia. Opony są trochę twardsze i trudniejsze do rozgrzania. To ja ponoszę odpowiedzialność za te kłopoty, ale teraz znalazłem sposób, by radzić sobie nieco lepiej. Niemniej nasz samochód perfekcyjnie wykorzystuje ogumienie i cały czas pracujemy nad poprawą".

Więc co do poprawek, kiedy zostaną one wprowadzone? Pomogą w kwalifikacjach?

„Niestety nie będzie nic takiego, co miałoby na celu wspomożenie rozgrzewania opon, ale myślę, że sam znalazłem sposób na ten problem. Bardzo trudno dojść, co jest potrzebne do lepszego rozgrzewania ogumienia oraz ogólnego zarządzania nim. Startuję w Formule Jeden od dawna, byłem reprezentantem wielu zespołów i moim zdaniem poziom radzenia sobie każdego teamu z ogumieniem jest wyłącznie sprawą szczęścia. Tylko niekiedy ludzie wiedzą, co dokładnie trzeba zrobić. Wiem, że to brzmi trochę niewiarygodnie. Ale opony są jednym z tych czynników, które najtrudniej zrozumieć w bolidzie F1".

Sugerujesz, że chodzi wyłącznie o szczęście?

„Tak, w większości przypadków. Jest jedna rzecz zdecydowanie pomagająca w rozgrzewaniu ogumienia - więcej docisku. Jednak z perspektywy mechanicznego układu samochodu oraz telemetrii mamy do czynienia niemal z zamkniętą księgą i tylko garstka osób wie, co robić".

W pełni wykorzystujesz szansę, jaką otrzymałeś wraz z fotelem kierowcy wyścigowego?

„Cóż, dosyć późno dowiedziałem się, że jest możliwość ponownego ścigania. Przedtem moją największą nadzieją było to, iż może gdzieś się uda po prostu wskoczyć - jak w zeszłym roku - do jakiegokolwiek bolidu. Nawet nie pomyślałem o zaliczeniu pełnego sezonu w dobrej maszynie. Z przyjemnością zasiadłbym w samochodzie, za kierownicą którego trochę łatwiej byłoby pokazać pełnię swoich umiejętności. Gdy stajesz na podium, ludzie od razu bez problemu widzą twój potencjał, ale gdy utkniesz w środku stawki - nawet wykonując dobrą robotę - ciężko innym ją zauważyć. Jak powiedziałem, muszę poprawić formę w kwalifikacjach, ponieważ nie jestem z niej zadowolony, lecz oprócz tego nie mam zastrzeżeń do swojej postawy w tym sezonie".

W Montrealu w 2008 roku miałeś szansę na odniesienie pierwszego zwycięstwa, ale pozwoliłeś się wyprzedzić partnerowi Robertowi Kubicy. Postąpiłbyś tak raz jeszcze?

„Gdyby to był mój koniec kariery i nadal nie miałbym żadnej wygranej na koncie, to odpowiedź brzmiałaby <<Tak>>. Gdyby taka sytuacja przytrafiła się teraz, nie wiem co bym zrobił. To była decyzja strategiczna i ułatwiłem Robertowi manewr, bo dzięki temu zdobyliśmy dublet. Gdybym nie pozwolił się wyprzedzić, ja odniósłbym zwycięstwo, a Robert dojechałby prawdopodobnie jako piąty-szósty, więc z punktu widzenia zespołu nie było wątpliwości, jak trzeba postąpić".

Więc byłeś graczem zespołowym?

„Tak".

Co twoim zdaniem w takiej sytuacji zrobiłby Jacques Villeneuve lub Lewis Hamilton?

„To, co byłoby dobre dla nich. Jednak rok 2008 był dla mnie specyficzny, bo nie radziłem sobie najlepiej w kwalifikacjach, miałem też inne niewielkie problemy, więc tamten sezon nie był perfekcyjny. W 2007, gdy naprawdę spisywałem się dobrze i zespół poprosił mnie o przepuszczenie Roberta, nie zrobiłem tego. Wtedy jednak chodziło o to, czy mogłeś tak postąpić bez ponoszenia konsekwencji".

Oczywiście w ten weekend potrzebujecie dobrego wyniku, by w klasyfikacji konstruktorów utrzymać za sobą Mercedesa. Jakie są na to szanse?

„Tak, to mogą być dla nas kluczowe zawody. Mam nadzieję, że to my mamy przewagę. Gdy porównasz wszystkie ekipy, Mercedes zawsze ma lepsze kwalifikacje, a potem w wyścigu traci. To może mieć coś wspólnego z zarządzaniem oponami. Myślę, iż z tymi wszystkimi ostatnimi zmianami czeka nas bardzo ciekawa rywalizacja, chociaż moim zdaniem takie zmienianie przepisów w środku sezonu jest co najmniej trochę dziwne. Ludzie wyjaśniają, iż to tylko klaryfikacja zasad. Podejmują decyzję pięć minut przed sesją, a za kilka godzin ze wszystkiego się wycofują. To trochę dziwne. Jednak jakiekolwiek nie obowiązywałyby zasady, liczę na udany wyścig".

Myślisz już o przyszłym roku?

„Tak i dbam o swoją przyszłość koncentrując się wyłącznie na aktualnym czempionacie. Nic nie przekonuje tak bardzo, jak dobre wyniki. Chciałbym bardzo zostać w Lotus Renault GP, ale nie znam dokładnie sytuacji Witalija (Pietrowa), a tym bardziej Roberta".