Debiutujący w Formule 1 Sergio Perez zadziwił wczoraj wszystkich, pokonując dystans Grand Prix Australii z zaledwie jednym pit stopem.
Większość kierowców realizowała a niedzielę strategię dwóch wizyt w alei serwisowej, tymczasem debiutant z Meksyku pojawił się u swoich mechaników tylko raz i finiszował na siódmej pozycji. Ostatecznie stracił wprawdzie swoje punkty, ponieważ po badaniu technicznym okazało się, że tylne skrzydło w jego Sauberze C30 nie spełniało wymogów regulaminu, niemniej jednak wyczyn Pereza był szeroko komentowany na padoku. – Nieźle, jak na kierowcę płacącego za miejsce, co? – sarkastycznie podsumował manager zespołu Saubera, Beat Zehnder.
Felipe Massa był wyraźnie zaskoczony wyczynem Pereza. – Tylne opony ulegały szybkiej degradacji i dla nas zastosowanie strategii jednego pit stopu było nie do pomyślenia – stwierdził Brazylijczyk, który zaliczył aż trzy wizyty w boksie. Co ciekawe, zaskoczenia nie krył także szef sportowy Pirelli Paul Hembery. – Patrzyliśmy na to i mówiliśmy sobie: będzie się musiał zatrzymać. Kluczowy okazał się jego styl jazdy, ale także samochód. Byłbym jednak zaskoczony, gdybyśmy zobaczyli to ponownie.
Z opinią ta zgadza się były tester Pirelli, Pedro de la Rosa. – Mogę zapewnić, że w Malezji kierowcy będą musieli pojechać na trzy-cztery pit stopy. Jeden będzie niemożliwy – stwierdził Hiszpan w rozmowie z telewizją La Sexta.