Zaczynał jako 16-latek, który nie miał o niczym zielonego pojęcia, ale pasjonował się muzyką techno, a z biegiem lat trance i progressive. To właśnie wtedy próbował pierwszy raz miksować, ale z dość marnym efektem. Trening czyni jednak mistrza i już w rok później był na tyle dobry, że postanowił eksperymentować. Połączenie mikserów i komputera otworzyło Sanderowi oczy – wiedział, że granie to nie wszystko – chciał też tworzyć muzykę. Wiedział jednak, że potrzeba czasu i wiele pracy, aby wyprodukować dobry numer. Chęci i ambicji mu nie brakowało – problemem okazali się rodzice, których pomysły na życie syna doprowadzały do szału. Sander niejednokrotnie miał awantury z ojcem i matką, którzy chcieli aby wkraczający w dorosłe życie syn pomógł im w rodzinnym biznesie w Eindhoven tak jak jego starszy brat.
Nic z tego! Determinacja Sandera była tak wielka, że postawił wszystko na jedną kartę. Zapożyczył się u brata i zaczął budować swoje pierwsze studio. Pierwszym zakupem był Groove Box 303. Rodzice byli wściekli, ale wyczucie ludzkich potrzeb – które za kilka lat pomoże Sanderowi wstrzelić się do światowej czołówki DJ – podpowiedziało mu, że trzeba dogadać się z rodzicami! Łącząc przyjemność z obowiązkami dawał z siebie wszystko. Pomagał w rodzinnym biznesie za dnia, a nocami grał w klubach, albo spędzał je w studio.
Sander już wtedy wiedział, że aby osiągnąć sukces trzeba być ostrym jak brzytwa! Dlatego też jego pierwszy pseudonim brzmiał Sam Sharp. Wszystko nabrało gigantycznego tempa w 2004 roku, kiedy talent Sandera zostal dostrzeżony przez Rona vd Beukena, który wkręcił go do wytwórni Spinning Records. Był rok 2004, a Sam Sharp wydał poprzez Spinning swój pierwszy potężny singiel – Twister! To był strzał w dziesiątkę! Spinning zorientowała się, że ma do czynienia z prawdziwą petardą! Sam Sharp zaczął masową produkcję remixów! Zrobił je wówczas między innymi dla Rona vd Beukena, E-Craiga, Tatany vs Mystery, Randy Katany, Matta Darreya, Blank & Jones, 4 Strings oraz dla DJ Shoga.
Ale Sander nie był naiwny. Wiedział, że eksploatowany w nieco komercyjny sposób Sam Sharp nie jest drogą, którą chciał obrać. Zdecydował się wówczas na eksperyment i zaczął tworzyć nieco inny trance pod dwoma innymi aliasami: Sandler, oraz Purple Haze. W obydwu przypadkach sprawdził się perfekcyjnie, a stworzone hity jak Theme Song, czy Chemistry i Dark Roast były prawdziwymi miażdżycielami parkietów na całym świecie! Pomimo sukcesów i w tych odmianach trance ciągle szukał, ciągle kombinował. Nie był spełniony. Nie czuł się dobrze. Nie czuł vandoornowatości, ale nie poddawał się i w końcu ją wytropił.
Rok 2005. Sam Sharp, Sandler i Purple Haze kończą swój żywot. Dzieje się coś niesłychanego. Wszystkie klubowe audycje radiowe, wszystkie wielkie muzyczne eventy, we wszystkich klubach… wszędzie grany jest S.O.S (Message in a Bottle). Wraz z tym singlem narodził się Sander Van Doorn. Mocny bassline, agresywne i pewne siebie bity. Świat oszalał na punkcie mariażu The Police z muzyczną kreatywnością Sandera. To był sukces na miarę fenomenu Tiesto, czy Armina Van Buurena. S.O.S. otworzyło Van Doornowi drogę do indywidualności. Stał się gwiazdą i olał totalnie królujące wówczas trendy. Tworzył swoją muzykę, która niczym wirus infekowała miliony klubowiczów na całym świecie!
Dziwną muzykę tworzy Sander – energetyczną, ale i niszczącą wszystko na swojej drodze. Z jednej strony jest mocna, energetyczna i doprowadzająca miliony ludzi do tanecznej, dzikiej i niepohamowanej euforii. Z drugiej strony jego muzyka jest czasami tak mocna, że przypomina walenie po garnkach i ubijanie kotletów. Ale ludzie to kochają. Co więcej – Sander ma perfekcyjne wyczucie ludzkich potrzeb. W mgnieniu oka potrafi ocenić czego ludzie potrzebują w danym momencie. Występując w Polsce chociażby na ostatniej edycji Sensation White zagrał set, który płynnie przeszedł z melodyjnego trance granego przez Markusa Schulza w swój własny, unikalny i pełny destrukcji świat.
Na temat Sandera będziemy jeszcze wiele razy pisać. Rok 2007 otwiera nowy rozdział w jego karierze. Dosłownie kilka tygodni temu swoją inaugurację miała jego własna wytwórnia muzyczna Doorn Records. Debiutanckim singlem był lansowany przez Armina Van Buurena – Riff. Być może kolejną wydaną produkcją będzie remix Timbelanda - Apologize, który póki co istnieje w postaci bootlega. Plany sięgają jednak znacznie dalej – w produkcji jest debiutancki album (obecnie wydany - dop. autora). Jaki będzie? Z pewnością odwiedzimy jeszcze Van Doorna aby sprawdzić jak idą mu prace, a także aby podzielić się z Wami naszą opinią na temat jego płyty.