Polska - Niemcy 2:2. Cud był blisko
Dwa razy Polacy prowadzili z Niemcami i dwa razy pozwolili im wyrównać. Decydujący gol padł w ostatniej sekundzie, Po nim sędzia już nie wznawiał gry.
Wściekły Wojciech Szczęsny ciskał o ziemię rękawicami, z ust jak błyskawice leciały na murawie mocne słowa. Było tak blisko, a skończyło się jak zwykle. Po raz siedemnasty Polska nie pokonała słabych we wtorek jak rzadko kiedy Niemców. Cacau uratował Niemcom remis.
Szczęście było blisko jak nigdy. Polacy prowadzili między 54., a 67. minutą i od 88. do trzeciej doliczonego czasu. Kiedy w końcówce Błaszczykowski trafił z karnego, wydało się, że ekipa Franciszka Smudy dokona tego, co nie udało się pokoleniom Lubańskiego, Deyny i Bońka. Czyli medalistów MŚ, o czym ich następcy mogą tylko pomarzyć.
Ostatniego gola Polacy strzelili Niemcom 31 lat temu. We wtorek w Gdańsku mieli między słupkami fenomenalnego Szczęsnego i wyprowadzali zabójcze dla Niemców kontry. Ostateczny cios zadali jednak rywale - Wawrzyniak niefortunnie poślizgnął się w polu karnym, pozwolił na podanie wzdłuż bramki i było po zwycięstwie.
W dwóch ostatnich meczach Polski z Niemcami - podczas mundialu 2006 roku i Euro 2008 - najlepszym polskim piłkarzem był bramkarz Artur Boruc. Trzy lata minęły, jest inny selekcjoner, inna drużyna, miał być inny styl, mecz z zachodnimi sąsiadami wreszcie był bez stawki i presji. Nic się jednak nie zmieniło: bohaterem Polaków został człowiek spomiędzy słupków. Szczęsny długo chronił drużynę od utraty gola w sytuacjach nieprawdopodobnych i do ostatniej sekundy był pokonany tylko z karnego.
Wcześniej odbijał piłkę rękami, stopami i kolanami. Rozpaczliwie rzucał się pod nogi rywali. W 40. minucie obronił w sytuacji sam na sam z Podolskim, a dobitkę Klose już leżąc. Przymiotnik fantastyczny nie ma stopnia wyższego i najwyższego, którym można by określić jego występ.
Tak, jak dzięki niemu Polacy nie tylko nie przegrywali, ale też przez ponad godzinę nie stracili gola, tak - przez futbolowy analfabetyzm Sławomira Peszko - nie zdobyli bramki przed przerwą. Przymiotnik tragiczny nie ma stopnia, by określić nieudolność skrzydłowego FC Koeln, który miał trzy sytuacje sam na sam z bramkarzem Timem Wiese, ale nawet nie zdołał nawet zmusić go do interwencji.
Zawiódł na całego, bo - paradoksalnie - słabo grający i wystraszeni meczem bez stawki Polacy z fenomenalnym Szczęsnym w bramce mogli wygrać. Zespól Joachima Loewa nie przypominał drużyny, która w ośmiu tegorocznych występach strzeliła 22 gole, w meczach kwalifikacyjnych oddawała średnio prawie 20 strzałów na mecz. Była - jak na siebie - niedokładna i chaotyczna. Źle ustawiona, podająca koledze piłkę za plecy, w aut. Ale i tak mająca więcej umiejętności od Polaków.
Bez Oezila, Schweinsteigera i Khediry, a więc kluczowych środkowych pomocników, zdarzało się że Mierzejewski, Murawski albo Dudka przejmowali piłkę w środku boiska. Co z tego, skoro podania do Peszki kończyły groźne kontry.
Kiedy wreszcie nie zagrali do zawodnika Kolonii, padł gol. W 54. min Błaszczykowski przytomnie zagrał do Dudki. Akcję wykończył Lewandowski - Franciszek Smuda ma piłkarzy europejskiej klasy w bramce i na środku ataku.
Pozostali pokazali dużo zaangażowania i chęci, ale to nie wystarczyło nawet na osłabionych Niemców, którzy grali w Gdańsku cztery dni po zapewnieniu sobie awansu do finałów Euro 2012, a dzień przed spotkaniem opalali się na trójmiejskiej plaży.
Sparing z zespołem Loewa nie dał odpowiedzi, czy Smuda ma gotowy zespół na przyszłoroczne Euro. Bo jego ludzie stwarzali sobie okazje po kontrach, a tego selekcjoner chciał uniknąć. Oczekuje natychmiastowych
prób odbioru piłki po jej stracie, ale - jak to się robi - pokazywali głównie Niemcy.
Drugi mecz z rzędu Polacy skończyli w dziesiątkę. W piątek, z Meksykiem, za kopnięcie rywala bez piłki wyleciał Obraniak. We wtorek dwie żółte kartki dostał środkowy obrońca Głowacki, który zawalił kolejną koncepcję Smudy. Po wyrzuceniu Żewłakowa, selekcjoner chce zbudować obronę wokół 32-letniego stopera Trabzonsporu. Ten znowu nie wytrzymał presji. W 2005 roku strzelił samobója w meczu z Anglią, dużo się leczył. W sparingach, w których rywal nie wywołał drżenia łydek, grał przyzwoicie. Przeciwko Niemcom spowodował karnego i osłabił zespół. Czy za dziewięć miesięcy nadaje się na szefa obrony? Na Euro presja będzie większa, a nazwiska rywale bardziej znane.
Na razie Polska ma jednego pewniaka na bohatera Euro - Szczęsnego, oraz mocnego kandydata na piłkarza europejskiej klasy - Lewandowskiego. Kandydatów na tych, którzy mogą zawieść w zespole Smudy wciąż jest niestety dużo więcej.