Sebastian Vettel i Mark Webber zostali uprzedzeni przez swój zespół, że rozwiązanie problemów z KERS-em, który jest jedną z nielicznych słabości RB7, może nie nastąpić zbyt szybko.
Pomimo tego, że mistrz świata wygrał dwa pierwsze wyścigi, on i jego australijski kolega zmagali się w Malezji ze szwankującym „dopalaczem”. Przed kolejnym wyścigiem, który za tydzień odbędzie się w Chinach, gdzie KERS ma ogromne znaczenie dla czasu okrążenia, techniczny guru Red Bulla Adrian Newey zaznaczył, że jego załoga jest dopiero na początku drogi, mającej na celu uporanie się z systemem hybrydowym.
– Rzeczywistość jest taka, że system jest w powijakach. Nie jesteśmy zespołem fabrycznym, więc musimy rozwijać KERS samodzielnie, a do tej pory nie specjalizowaliśmy się w tym – zaznaczył Brytyjczyk. – Zajmujemy się hybrydą przy ograniczonych zasobach, budżecie i niewielkim doświadczeniu, więc musimy się błyskawicznie uczyć. Jak wiele czasu to zajmie, zobaczymy. Fakt, że ciągle napotykamy na nowe problemy komplikuje sprawę.
Zapytany, czy kłopoty nie wynikają z wyjątkowo ciasnego umieszczenia podzespołów na pokładzie RB7, Newey odparł: – Nie sądzę. Gdyby wszystkie problemy, które mamy, były związane z umieszczeniem podzespołów na pokładzie, wtedy odpowiedź brzmiałaby tak, ale tak nie jest.
W Malezji w obu autach „dopalacz” nie funkcjonował należycie. – W przypadku Marka w ogóle nie można było używać KERS-u podczas wyścigu, także na starcie. Pojawił się nowy problem, a nie coś, z czym mieliśmy już do czynienia. Co do Sebastiana, to on mógł korzystać z „dopalacza”, ale ze względów bezpieczeństwa uznaliśmy, że lepiej będzie go wyłączyć i nie ryzykować – wyjaśniał Newey