Podczas jazdy opony Pirelli zostawiają na torze więcej kawałków gumy niż używane wcześniej ogumienie Bridgestone. Taka charakterystyka nie podoba się kierowcom i może być męcząca dla kibiców odwiedzających tory.

W Australii problem został zbagatelizowany. Pirelli sądziło, że opony niszczą się w taki sposób z powodu stosunkowo niskich temperatur otoczenia. W Malezji sytuacja się powtórzyła, ale zdaniem Paula Hembery'ego odpowiedzialnego we Włoskiej firmie za sport, zjawisko jest inne, niż to, którego zespoły doświadczały w trakcie zimowych testów. – Zimą były to duże paski gumy. W wyścigach odłamki są mniejsze i mogą przyklejać się do powierzchni opon – przyznał.

Kulki gumy przeszkadzają zwłaszcza przy wyprzedzaniu lub wymijaniu, a więc tam, gdzie kierowcy będą musieli zjechać z optymalnej, czystej linii przejazdu. Problemu takiego doświadczył w Malezji m. in. Fernando Alonso. – Mam pewne obawy co do tego, jak sprawa będzie wyglądać w Kanadzie, Singapurze lub Monako. Dogonię zdublowanego kierowcę, on ustąpi mi miejsca, wcisnę się od wewnętrznej, zbiorę na opony trochę resztek gumy, a przed następnym zakrętem nie będę w stanie w porę zahamować i pojadę na wprost – tłumaczył Hiszpan. – W Malezji nitka toru jest szeroka, ale na węższych obiektach będą trudności. Musimy być bardzo ostrożni i jakoś sobie z tym poradzić.

Słynny już lot swoim Renault Witalij Pietrow wykonał na Sepang właśnie po tym, jak drobinki gumy przykleiły się do opon jego auta, wynosząc Rosjanina poza tor.

Spore kłopoty, choć tym razem dla kibiców, przewiduje Sebastian Vettel. – Taki kawałek opony przykleił mi się w pewnym momencie na samym środku wizjera kasku – opowiadał Niemiec. – One są zupełnie jak pociski wystrzeliwane z auta jadącego przed tobą. Wyobraźcie sobie wyścigi w Singapurze i Monako, gdzie taka niespodzianka znajdzie się nagle w napoju któregoś z kibiców.

– Jeśli rzeczywiście stanowi to taki problem, będziemy musieli się z nim zmierzyć – oznajmił Hembery.