Joan Villadelprat uważa, że gwałtowne zmiany kadrowe w Ferrari nie były konieczne, ale presja ciążąca na włoskim zespole nie pozostawiła kierownictwu wyboru.
Po słabym początku sezonu w Ferrari zaczęły lecieć głowy. Zaczęło się od Aldo Costy, ale według włoskiej pracy poważnie zagrożeni są także najbliżsi współpracownicy byłego szefa pionu technicznego. Z taką polityką nie do końca zgadza się szef startującej w World Series by Renault ekipy Epsilon Euskadi, Joan Villadelprat, który w latach 80. sam pracował w Ferrari.
– W tej chwili presja w Ferrari jest po prostu brutalna. Oczywiście, że sytuacja zespołu musi się zmienić, ale muszą uniknąć natychmiastowego zwalniania ludzi, czyli typowej dla siebie reakcji, kiedy sprawy nie idą po ich myśli. Muszą scementować dział techniczny i dać mu pewność swobody wykonywania ich pracy. Ekipa idzie w dobrym kierunku, ale potrzebują czasu – stwierdził Hiszpan.
– W tak dużej firmie nie można dać się owładnąć panice. Po pięciu wyścigach to nie była właściwa reakcja, ale presja była zbyt duża. Bez wątpienia praca bez Costy może mieć odwrotny skutek, ponieważ w ubiegłym sezonie zrobił fantastyczny samochód – dodał.
Warty uwagi jest fakt, że we wczorajszym komunikacje dotyczącym roszad personalnych w dziale technicznym, Ferrari nie wspomniało o roli głównego projektanta Nikolasa Tombazisa.
Same zmiany w zespole należy chyba jednak ocenić na plus. Mimo ogromnych zasobów przez ponad trzy lata na stanowisku dyrektora technicznego, Costa nie dał Ferrari samochodu, który przewodziłby stawce, choć we wcześniejszych latach brał udział w projektowaniu szybkich F2007 i F2008. Rok 2009 był w wykonaniu Włochów kompromitujący, a w ubiegłym sezonie, mimo niezłego tempa rozwoju i walki o mistrzostwo, aż do końca rywalizacji Ferrari wyraźnie ustępowało szybkością Red Bullowi.