Michael Schumacher rozczarowuje także w drugim roku startów po powrocie z emerytury. Odzyskanie dawnej formy jest już chyba niemożliwe. Mimo wszystko Niemiec cieszy się pełnym poparciem Mercedesa.
Wydaje się, że Schumacher ostatecznie zdał sobie sprawę, iż jego powrót do F1 nie zakończy się ósmym tytułem mistrzowskim. Biorąc pod uwagę słabą formę Mercedesa i wysokie umiejętności znacznie młodszych kierowców, będzie dobrze, jeśli powiększy konto o choćby jedno zwycięstwo. – Ten wyścig nie przyniósł mi wielkiej radości – powiedział „Schumi” po kompletnej klapie w Turcji.
Dziennikarze podchwycili wypowiedź siedmiokrotnego mistrza. Odżyły spekulacje o przejściu na sportową emeryturę wraz z końcem sezonu. Natychmiast zareagował Norbert Haug. Szef sportowy Mercedesa zapewnił o pełnym poparciu dla największej gwiazdy zespołu. Nawet jeśli jej blask nieco osłabł. Nic dziwnego. Pozycja Schumachera gwarantuje mu, że w obliczu kłopotów ludzie, którzy namówili go do powrotu, raczej nie odwrócą się do niego plecami.
– Kiedy nie ma sukcesów, krytyka jest czymś naturalnym. Gdy ktoś tak utytułowany jak on nie odnosi sukcesów, spada na niego fala krytyki. To zrozumiałe. Ludzie oczekują od niego najwyższego poziomu, co odpowiada zresztą celom, jakie sobie stawiamy – przyznał Haug.
Aby nie być gołosłownym, Niemiec podparł się dowodami w postaci tempa Schumachera na Istanbul Park. – Gdyby nie kontakt z Witalijem Pietrowem na drugim okrążeniu, Michael był wystarczająco szybki, aby ukończyć wyścig na szóstym albo siódmym miejscu. To nie jest myślenie życzeniowe. To fakt. Przy takim potencjale, wyniki przyjdą. Jestem przekonany, że w Barcelonie będzie miał więcej radości z jazdy.
Przed startem ubiegłorocznej kampanii Schumacher ostrzegał, że droga Srebrnych Strzał po mistrzostwo została rozłożona na trzy lata. Pierwszy nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Drugi również nie zapowiada się na przełomowy. Legenda stanęła przed trudnym wyborem. Jeśli odejdzie po sezonie, spotka się z zarzutami o brak wiary w możliwości własne i zespołu. Zostając i ryzykując trzeci nieudany rok, kładzie na szali dorobek kariery, który rozpalał wyobraźnię nawet mało zorientowanego w sporcie kibica.