Korea Północna rusza na pomoc The Pirate Bay?
Piractwo i komunizm w parze?
The Pirate Bay podał zaskakującą informację - serwis korzysta od teraz z sieci Korei Północnej, aby kontaktować się ze światem.
The Pirate Bay, serwis pośredniczący w wymianie plików torrent, od lat jest w nieciekawej sytuacji. Organizacje zrzeszające właścicieli praw autorskich oskarżają go o wielomilionowe straty wynikłe z piractwa i próbują wszelkimi sposobami ściągnąć go z sieci. Do niedawna serwis chroniła szwedzka Partia Piratów, ale z powodu groźby pozwu od jednej z organizacji musiała wycofać swoje wsparcie. Statek piratów znalazł się nagle bez portu i to po tym, jak ukazał się film dokumentalny TPB AFK opowiadający o losach twórców serwisu.
Nieoczekiwanie pomocną dłoń do szwedzkich piratów miała wyciągnąć... Korea Północna. W oświadczeniu opublikowanym na stronie twórcy The Pirate Bay napisali:
Jak zauważa serwis TorrentFreak, serwery najpewniej nie znajdują się na półwyspie koreańskim - sieć reżimu jest wykorzystywana do przekierowywania ruchu i ukrywania prawdziwej lokalizacji serwerów serwisu.Dzisiaj możemy ujawnić, że zostaliśmy zaproszeni przez lidera republiki Korei do toczenia naszych bitew [z prawami autorskimi] za pośrednictwem ich sieci.
Piraci pożytecznymi idiotami?
Cała sytuacja niestety przywodzi najgorsze możliwe skojarzenia. Kiedy rewolucja bolszewicka zmieniała krajobraz Rosji, idee komunistyczne w leninowskim wykonaniu spotkały się z wielkim zainteresowaniem wielu zachodnich działaczy i dziennikarzy. Lenin miał wtedy ukuć pojęcie "pożytecznego idioty", ponieważ dobra prasa była potrzebna rodzącemu się Związkowi Radzieckiemu.
Nie mogę pozbyć się wrażenia, że Kim Dzong Un, młody dyktator Korei Północnej, postanowił sięgnąć po stare, sprawdzone metody, aby ocieplić wizerunek swojego kraju i tym sposobem choćby trochę wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej. I niestety, wygląda na to, że są osoby, które zgadzają się brać udział w jego grze - Dennis Rodman, były koszykarz NBA, zasłynął kilka dni temu wypowiedzią, iż Kim ma w nim "przyjaciela na całe życie."
Teraz zaś Piraci z Zatoki obwieszczają, iż choć walczą o wolny świat, to, ironicznie, ich największym przeciwnikiem są organizacje zarządzające prawami autorskimi w Stanach Zjednoczonych. Dlatego też postanowili skorzystać z pomocy Korei Północnej. Trudno uznać jednak to tłumaczenie za przekonujące - komunistyczna dyktatora rządzona twardą ręką tym bardziej wolna nie jest. Tłumaczenie zaś, że:
Brzmi tak bardzo jak bełkot naiwniaków, że naprawdę każe się zastanowić nad prawdziwością tej informacji.Wierzymy, iż oferta wirtualnego azylu w Korei jest pierwszym krokiem tego kraju w kierunku zmiany swojego podejścia do [wolnego] dostępu do informacji. (...) Postaramy się wpłynąć na koreańskich przywódców i nakłonić ich, żeby umożliwili także swoim poddanym na dostęp do informacji.
Dziwaczny żart czy desperacja?
W końcu, jak przypomina Foreign Policy, piraci już żartowali 1 kwietnia 2007 roku, iż przenoszą swoje serwery do ambasady Korei Północnej w Sztokholmie. W sieci pojawiły się także pierwsze analizy adresów IP - chociaż połączenie przechodzi przez Koreę Północną, to bliższe przyjrzenie ma sugerować, iż jest to czysta imitacja i ruch tak naprawdę wędruje przez Kambodżę.
Inne serwisy, w tym North Korea Blog, zauważają, że The Pirate Bay wymaga zbyt dobrze rozwiniętej infrastruktury sieciowej, aby Korea Północna rzeczywiście mogła "gościć" u siebie tę stronę.
Jeśli to żart, to powstaje pytanie "po co?" Po co Szwedzi bawią się z całą siecią? Jeśli zaś to prawda... Cóż, desperacja może popchnąć ludzi do najdziwniejszych rzeczy. To by jednak oznaczało, że The Pirate Bay właśnie pozbawiło się resztek wiarygodności. O ile "wolną kulturę" można było przedstawić szerszej publiczności jako przekonywującą ideę, o tyle współpracę z komunistycznym reżimem już się nie da.