Rzeczywistość ulicznej pętli w Monako brutalnie zweryfikowała oczekiwania ekipy Renault, która przed weekendem liczyła na walkę o zwycięstwo, tymczasem dzisiaj nie przebrnęła nawet przez drugi segment czasówki.

Oczekiwania szefów stajni z Enstone po części opierały się zapewne na ubiegłorocznym wyniku Roberta Kubicy, który startował w Monako z drugiej pozycji i po świetnym wyścigu osiągnął metę jako trzeci. Dzisiejsza czasówka brutalnie odarła ich jednak ze złudzeń. 11. pozycja Witalija Pietrowa i 16. Nicka Heidfelda mówią chyba wszystko o dyspozycji czarno-złotych w księstwie hazardu. Problemem nie do przeskoczenia dla stajni z Enstone okazała się supermiękka mieszanka, przywieziona przez Pirelli do Monako. Nieobecność Kubicy, uznanego eksperta od jazdy na ulicznych torach, zapewne także nie pomogła.

– Powinniśmy być w czołowej dziesiątce, więc start z jedenastej pozycji nie jest szczególnie satysfakcjonujący – przyznał Rosjanin, który ponownie okazał się szybsy od swojego niemieckiego kolegi. – Supermiękkie opony okazały się dla nas wyzwaniem i zdołałem zyskać na nich tylko kilka dziesiątych sekundy, więc musimy sprawdzić, dlaczego tak się stało. Powinniśmy być około sekundę szybsi niż byliśmy, a zatem wieczorem musimy spojrzeć w dane i zobaczyć co musimy poprawić, aby jutro spisać się lepiej. Wiele będzie zależało od strategii.

Jeszcze większy zawód kibicom Renault sprawił Heidfeld, który po wypadku Roberta Kubicy miała wziąć na siebie rolę lidera ekipy. – Nie miałem kłopotów z autem i przejechałem czyste kółko, ale oczywiście nie byliśmy tak szybcy, jak byśmy sobie tego życzyli – relacjonował Niemiec po najgorszej czasówce Renault od Grand Prix Abu Zabi 2009. – Po czwartkowych treningach wiedzieliśmy, ze czeka nas mnóstwo pracy, ale sądziłem, że zdołamy wbić się do czołowej dziesiątki. W przeciwieństwie do Barcelony, nie możemy liczyć na wyprzedzanie, ponieważ taka jest natura tego toru, ale oczywiście będziemy naciskać.

Heidfeld ma nadzieję, że w awansie do czołowej dziesiątki pomogą mu nadzwyczajne zdarzenia na torze. – Tutaj wszystko się może zdarzyć – przekonywał Niemiec. – Może się pojawić samochód bezpieczeństwa, inne auta mogą nie dotrzeć do mety, więc ważne, żebyśmy ukończyli wyścig i naciskali tak mocno, jak to tylko możliwe.