Na żadnym z dotychczasowych torów nowe opony oraz ruchome tylne skrzydło nie stały przed tak dużym wyzwaniem jak w Hiszpanii. Jeśli poprawią wyprzedzanie w Barcelonie, będzie to oznaczać, że wyścigi uatrakcyjniono na dobre.
Circuit de Catalunya słynie z wyjątkowo utrudnionego wyprzedzania. Szybkie zakręty oraz brak mocnych dohamowań powodowały dotychczas, że kibice zwykle oglądali w Montmeló aptekarskie dawki takich manewrów. W tym roku może się to zmienić za sprawą nowych przepisów.
– Jestem pewien, że będziemy świadkami wyprzedzeń. Na klasycznych torach było to trudne, ale nowe opony i DRS powinny poprawić sytuację. To będzie bardzo dobry test. W przeszłości tor w Barcelonie uważano za najmniej sprzyjający wyprzedzaniu – stwierdził wciąż jeszcze dyrektor techniczny Williamsa Sam Michael.
Podobnie myśli szef McLarena Martin Whitmarsh. – Jestem bardzo ciekaw, jak nowe przepisy wpłyną na GP Hiszpanii. Widzieliśmy już, jak DRS i KERS wpłynęły na ściganie w tym sezonie. Przekonamy się, jak sprawy będą się miały w Barcelonie. GP Hiszpanii zawsze było imprezą, podczas której ciężko się wyprzedzało – dodał Anglik.
Na ostateczną opinię w sprawie tego, czy tegoroczne przepisy okazały się trafione, czy może należy je nieco zmodyfikować, trzeba jeszcze poczekać. – Decyzja wciąż nie zapadła. W Chinach było fantastycznie. W Turcji mieliśmy chyba zbyt wiele postojów i zbyt dużo wyprzedzania. Duża liczba pit stopów sprawia, że różnice w kondycji opon są znaczne, a wyprzedzanie zbyt łatwe. Dajmy przepisom szansę. Czy dalej będzie jak W Chinach czy może jak w Turcji? – pytał dyrektor operacyjny Force India Otmar Szafanuer.
– Fajnie, że jeśli będziemy zgodni co do tego, iż jest zbyt łatwo, możemy nieco zmodyfikować przepisy. Może zrezygnować z DRS lub coś w tym stylu. Na pewno jest teraz lepiej, niż trzy lata temu – podsumował Amerykanin.