Zdaniem włoskiej prasy, Ferrari dało sobie czas do Grand Prix Chin. Jeśli na torze w Szanghaju forma 150° nie ulegnie znaczącej poprawie, przyjdzie czas na plan B.
Po obiecujących zimowych testach, początek sezonu stanowił dla celującego w mistrzostwo zespołu zimny prysznic. Po niepowodzeniu w Australii inżynierowie przyjrzeli się sprawie i choć w Malezji tempo wyścigowe samochodu było znacznie lepsze, wciąż istnieją wątpliwości co do słuszności obranego kierunku rozwoju.
– Analizujemy dlaczego sprawy nie ułożyły się po naszej myśli na tym etapie rozwoju. Jeśli w Chinach wszystko będzie działać zgodnie z oczekiwaniami, to dobrze. Jeśli jednak okaże się, że pracowaliśmy nad czymś, co nie przyniosło rezultatów, mamy już w pogotowiu alternatywny program, który uruchomimy tak szybko, jak to możliwe. GP Chin to ostatni dzwonek. Tam zadecydujemy czy kontynuować prace nad aktualnym pakietem aero, czy zmienić koncepcję – powiedział dziennikarzom La Stampa szef Ferrari Stefano Domenicali.