Krytyków nowych przepisów nie brakuje. Zmianom zarzuca się uczynienie Formuły 1 „sztuczną”. Światek F1 postanowił wziąć w obronę tegoroczne regulacje.
Na torze w Turcji działo się tak wiele, że realizatorzy wyścigu momentami nie nadążali za akcją. Wyprzedzanie, którego jeszcze niedawno tak wszystkim brakowało, stało się powszechne i częste. Nie wszystkim to pasuje. Ortodoksi wyścigów Grand Prix uważają, że ściganie koło w koło stało się nienaturalne i zbyt łatwe. Wiele ważnych postaci w padoku, nie zgadza się z taką opinią.
– Można by dyskutować o tym, czy wyprzedzanie nie jest zbyt łatwe – stwierdził szef Red Bulla Christian Horner. – Kierowcy wciąż muszą jednak sporo się napracować, aby zmniejszyć dystans do sekundy, który pozwoli im użyć DRS.
James Allison z Renault jest podobnego zdania, choć zwraca uwagę, że większa liczba manewrów wyprzedzania związana jest z różnicami w zużyciu ogumienia. – To, co widzieliśmy na torze działo się raczej na skutek degradacji opon. Niektórzy jechali na trzy postoje, niektórzy na cztery, a i wówczas pit stopy odbywały się w różnych momentach. Spowodowało to dużą różnicę osiągów. Jeśli chodzi o liczbę wyprzedzeń i złożoność wyścigów uważam, że wszystko jest w porządku. Ostatecznie działamy w rozrywce, a przepisy sprawiły, że wyścigi są emocjonujące – mówił dyrektor techniczny Renault James Allison.
Zdaniem vis a vis Allisona, Sama Michaela z Williamsa, DRS spisywał się w Turcji zbyt dobrze, ale ogół zmian należy ocenić korzystnie. – Taka łatwość wyprzedzania powoduje, że nie musisz martwić się o tłok na torze i optymalnie korzystać ze strategii. Taka była intencja. DRS przysłużył się sportowi – stwierdził.